sobota, 10 września 2022

"Walczące słowa" — mętnie

Tytuł:           Walczące słowa                 
Tytuł oryginału: Excitable speech               
Tłumacz          Adam Ostolski                  
Autor:           Judith Butler                  
Wydawnictwo:     Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Rok 1. wydania:  1997                           

Spodziewałam się czegoś całkiem odmiennego — napisanego z punktu widzenia języka, może psychologii. Dostałam bardzo niejasne wynurzenia na garść tematów, które niewiele mają związku z polskim tytułem, chociaż więcej z podtytułem (niewidocznym na okładce) — "Mowa nienawiści i polityka performatywu". Temat potraktowany został z polityczno-prawnego punktu widzenia.

I to dotyczącego społeczeństwa amerykańskiego (mam nadzieję, że nie obecnego, tylko sprzed kilkudziesięciu lat). Praca kręci się wokół garści pojęć: czy zapalenie krzyża przed domem rodziny czarnoskórych powinno być chronione przez poprawkę o wolności wypowiedzi? Heloł! Paskudna, rasistowska groźba ma być chroniona? Jak dla mnie, płonący krzyż w ogóle nie jest słowem, tylko symbolem i konkretną groźbą, ale jeśli w świetle prawa marchewka może być owocem...

Inne poruszane problemy to pornografia (też nie bardzo widzę związek ze słowami, jak ja je rozumiem — podobno w tych filmach nie ma wiele dialogów), deklarowanie homoseksualizmu w armii amerykańskiej itp. Wiele miejsca Autorka poświęciła zeznaniom jakiejś kobiety przed senatem. Nie rozpoznaję nazwiska, nie znam sprawy, trudno mi orzec, co w nich było takiego pornograficznego.

Styl bardzo mętny. Właściwie Butler nie mówi, o czym mówi. Sporo żargonu, bardzo mało konkretów. Dla przykładu jedno zdanie: "Podmiot mówiący na granicy tego, co wypowiadalne, podejmuje ryzyko wytyczenia na nowo rozróżnienia między tym, co jest i nie jest wypowiadalne — ryzyko, że zostanie wypędzony lub wypędzona poza sferę wypowadalności".

Na domiar złego struktura książki wydaje mi się zachwiana — niemal jedną trzecią zajmuje wstęp. Tak drobiazgowy, że aż trzeba było podzielić go na podrozdziały. Przez ponad pięćdziesiąt stron łudziłam się, że zaraz wreszcie zacznie się coś ciekawego.

Za to niewiele usterek językowych. Chyba, nie byłam w stanie czytać uważnie i literówkę znalazłam dopiero przy przepisywaniu powyższego cytatu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz