Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kanadyjska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kanadyjska. Pokaż wszystkie posty

sobota, 9 września 2023

"Najlepiej spożyć przed..." — o przetwarzaniu żywności

Tytuł:           Najlepiej spożyć przed...
Tytuł oryginału: Best Before              
Autor:           Nicola Temple            
Tłumacz:         Maria Moskal             
Wydawnictwo:     BOwiem                   
Rok 1. wydania:  2018                     

Tytuł i podtytuł ("Czyli o tym, co masz na talerzu") sugerują, że książka mówi o jedzeniu, ale to nie cała prawda. Autorka koncentruje się na przetwarzaniu żywności. A pod tym terminem kryje się cała gama czynności — od absolutnie niewinnego umycia owocu, obrania warzywa czy pokrojenia go w plasterki do czarów bazujących na najnowszych odkryciach nauki. I to koniecznie w odpowiedniej temperaturze i pod starannie kontrolowanym ciśnieniem...

Temple omawia główne rodzaje żywności w kolejnych rozdziałach — sery dojrzewające, chleb, owoce itd. Stara się zaprezentować ewolucję podejścia do jedzenia od prehistorii (na ile możemy to wiedzieć) do obecnych sztuczek stosowanych, aby produkt osiągnął pożądany stan jak najszybciej i trwał w nim jak najdłużej (a przynajmniej, dopóki klient nie odejdzie od kasy), a wszystko przy jak najmniejszych kosztach.

Styl raczej lekki, acz pojawiają się nazwy złożonych związków chemicznych czy dziwacznych procesów technologicznych.  Czyta się przyjemnie, chociaż Autorka momentami za bardzo się rozgaduje.

Czy to książka zmieniająca radykalnie życie, po której świat już nigdy nie będzie taki sam? Raczej nie, w końcu każdy z nas zdaje sobie sprawę, że mięso nie pojawia się cudownie w magazynach sklepowych, a kotlet do hamburgera musiał przejść wiele burzliwych przemian, kiedy już przestał być żywą krową. Temple próbuje "odczarować" wiele z opisywanych technologii, wyjaśnia, czy są bezpieczne, czy ona osobiście uważa je za dopuszczalne... Mam wrażenie, że wykazuje przy tym sporo rozsądku. Odrobinę zbyt mocno skupia się na Północnej Ameryce i Wielkiej Brytanii, ale chyba można jej to darować.

Książkę zdobi garść rysunków. Te schematyczne, na początku rozdziałów wydają mi się za małe — niewiele na nich widać. Na końcu zamieszczono kilkanaście stron bibliografii oraz indeks. 

Jeśli chodzi o usterki językowe, zauważyłam kilka literówek.

wtorek, 16 marca 2021

"Beatrycze i Wergili" — o pisaniu

Tytuł:           Beatrycze i Wergili
Tytuł oryginału: Beatrice and Virgil
Autor:           Yann Martel        
Wydawnictwo:     Albatros           
Rok 1. wydania:  201              

Nie wiem, kto podejmuje decyzje, w jakim dziale księgarni lub biblioteki wyląduje dana książka, ale jeśli popełni błąd, może skrzywdzić i pisarza, i czytelników. A i na nim będą psy wieszać... Tę książkę ktoś ustawił w fantastyce. Zapewne dlatego, że występują w niej gadające zwierzęta. Z tym, że niezupełnie. W powieści sporo miejsca zajmuje analiza fragmentów sztuki, w której występują oślica i wyjec. Ale pisanie sztuki to jeszcze nic fantastycznego. Różnica jest jak między bajkami Ezopa a jego beletryzowaną biografią.

Gdyby nie zawód wykonywany przez autora sztuki — taksydermista — oraz przewijający się ciągle w tle holokaust, książka byłaby nudną obyczajówką, jakich tysiące tłoczą się na półkach. Pierwszy element wprowadza odrobinę egzotyki, drugi — głębi. Jednak bez szaleństw. Odnoszę wrażenie, że Autor celuje w dzieło, które może stać się klasyką. Cóż, poczekam ze sto lat, dla mnie jego czas jeszcze nie nadszedł. Acz już nadaje się do męczenia dzieci na lekcjach polskiego i zadawania trudnych pytań o interpretację.

Widzę tu szerokie pole do popisu. Można iść w stronę tego holokaustu, można w stronę ekologii. A można rysować analogie między Żydami a niezliczonymi gatunkami. Albo między ludzkością a faszyzmem.

Wniosek z lektury wysnułam jeden: fajnie jest być autorem bestsellera. Choćby jednego, ale takiego z przytupem. Pewnie w Polsce to tak nie działa, ale bohater (zapewne w jakimś stopniu alter ego Martela) może pod wpływem kaprysu przeprowadzić się do innego miasta (oraz kraju) i tam żyć sobie spokojnie, nie troszcząc się o pracę ani o to, że nie chcieli mu wydać następnej książki (owszem, to boli, ale nie zagraża egzystencji), a za to mając wiele czasu na realizowanie siebie.

Nie zauważyłam usterek językowych.

piątek, 6 kwietnia 2018

"Tiara dla zabójcy" — spoiler w tytule

Tytuł:           Tiara dla zabójcy
Tytuł oryginału: Act of God       
Autor:           Charles Templeton
Wydawnictwo:     Al Fine          
Rok 1. wydania:  1977             

Uważam, że tłumaczenie tytułu jest beznadziejne. W książce przeplatają się dwa główne wątki. Tytuł zdradza rozstrzygnięcie jednego z nich, drugi to podpucha. Nie można było przełożyć na coś bardziej zbliżonego do oryginału?

Gdyby nie to, że od początku wiadomo, jakie decyzje podejmie główny bohater, czytałoby się nawet ciekawie. Autor zgrabnie łączy różne tematy, dostajemy mieszankę sensacji, kryminału i romansu. Bohaterów łączą więzi rodzinne, służbowe, religijne... Jak to w życiu. Poszczególne nitki w finale zaciskają się w mocny węzeł.

Podobały mi się postacie — zróżnicowane, niejednoznaczne, logiczne w ramach swojego paradygmatu. Kardynał wybierający między grzeszeniem uczynkiem a zaniedbaniem, naukowiec bystry i pracowity, lecz bez wahania przemycający z Izraela unikalne znalezisko archeologiczne, a poza tym szorstki w obyciu i niespecjalnie wierny żonie. Detektyw upierdliwy i uparty jak pijawka. Każda postać niby dobra, a jednak ma swoje za uszami, każda postawiona wobec interesującego dylematu.

Niekiedy jednak wkurzały mnie oczywiste błędy popełniane przez bohaterów. Zdawałoby się, tematy wałkowane od tysięcy lat, a ci nadal próbują zawracać rzekę kijkiem i wierzą, że im się uda.

Templeton nawet nie próbował trzymać się faktów. Już na początku książki dowiadujemy się, że papież Grzegorz XVII jest ciężko chory i może w każdej chwili umrzeć. A tymczasem Grzegorza o tak wysokim numerze w Rzymie jeszcze nie było. Jednak zerwanie z wielowiekową tradycją wybierania na tron Piotrowy wyłącznie Włochów — dobrze przewidział.

Tematyka religijna wydaje się ważna dla Autora — był ewangelikiem, nawet służył jako pastor, miał wkład w zakładanie Youth for Christ International, a w końcu ogłosił, że przeszedł kryzys wiary i został agnostykiem.

Nie zauważyłam jakichś poważniejszych usterek językowych, acz czasem coś mi zazgrzytało.

sobota, 10 września 2016

"Down and Out" — darmowy ebook

Tytuł:          Down and Out in the Magic Kingdom
Autor:          Cory Doctorow                    
Rok 1. wydania: 2003                             

Powieść, którą Autor udostępnił wszystkim chętnym za darmo. Żeby było bardziej pikantnie — jednocześnie z publikacją papierowej wersji.

Akcja osadzona w przyszłości, romans z utopijną rzeczywistością, kiedy ludzie teoretycznie nie powinni już mieć żadnych problemów, ale jednak usilnie sobie jakieś wynajdują. Nawet wykazują niezwykły talent w tej dziedzinie.

Ciekawy świat, przemyślany, bogaty w szczegóły, rozbudowany. Podobało mi się odkrywanie znaczeń kolejnych neologizmów, interesujące implikacje nieśmiertelności. Niełatwe musiało być znalezienie rzeczy, o które warto zawalczyć w świecie powszechnego zdrowia, szczęścia i dobrobytu. Jednak Doctorowowi się udało.

Postacie z jednej strony typowe, czasami wręcz schematyczne — bohater, jego dziewczyna, najlepszy przyjaciel, wróg... Ale z drugiej... Jeśli różnica wieku w parze głównych bohaterów wynosi coś koło stulecia, trudno mówić o normalności.

Fabuła trochę mniej przypadła mi do gustu. Momentami nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie akcja przesunie się na następy — konieczny, wydawałoby się — etap.

Ogólnie polecam, ale tłumaczenie na polski chyba jeszcze się nie pojawiło.