sobota, 7 maja 2016

"Pachnidło" — niezwykły bohater

Tytuł:           Pachnidło. Historia pewnego mordercy     
Tytuł oryginału: Das Parfum. Die Geschichte einses Mörders
Autor:           Patrick Süskind                          
Wydawnictwo:     Świat Książki                            
Rok 1. wydania:  1985                                     

"Pachnidło" to dzieje człowieka obdarzonego niezwykle czułym powonieniem i brakiem zapachu. Akcja rozgrywa się w osiemnastowiecznej Francji, ale z trudem zaliczam powieść do historycznych — Autor zbyt koncentruje się na bohaterze, aby wdawać się w realia przeszłości. W jednym miejscu wspomina nawet o lizaniu lodów. Owszem, ten deser znano już w starożytności, ale czy lizano? Wafelków ani lodów na patyku w czasach oświecenia przecież chyba jeszcze nie wymyślono.

Geografią Süskind też się zbytnio nie przejął — w pewnym miejscu wspomina, że szczyt Pic de Canigou uchodził za najwyższe wzniesienie Pirenejów. Serio? Nikt nie zauważył, że w tym paśmie trafiają się góry o ponad pół kilometra wyższe? Ale może miejscowi nie podróżowali zbyt daleko... Chociaż moda na badanie natury chyba już zaczynała szaleć.

Mimo to jestem skłonna wybaczyć Autorowi pewne niedociągnięcia. I tak te szczegóły nie mają większego wpływu na całość. Bardzo spodobało mi się konsekwentne budowanie kluczowej postaci. Najpierw mały Jan Baptysta, potem dorosły Grenouille wręcz obsesyjnie interesuje się doznaniami olfaktorycznymi. Pozostałych zmysłów wydaje się nie potrzebować. Ta pasja jest główną siłą napędzającą bohatera.

Dawno temu oglądałam film nakręcony na podstawie książki i uważam (tu zaskoczeń brak), że słowo pisane po raz kolejny wykazuje przewagę nad obrazami. Można opisać, jakie skutki wywiera cienka, ulotna nitka zapachu, ale jak złapać to w kadr? Ponadto Dziesiąta Muza pewne rzeczy musiała przyciąć, aby dopasować do rozmiarów kinowego seansu. Książkowa wersja wydaje się sensowniejsza i pełniejsza.

Język powieści również przypadł mi do gustu; Süskind posługuje się bardzo bogatym słownictwem, niektórych terminów sama nie znałam (czym, do licha, jest styraks?). W tekście zdarzały się potknięcia interpunkcyjne czy powtórzenia, ale nie znam oryginału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz