czwartek, 20 lutego 2020

"Język genów" — podstarzale

Tytuł:           Język genów             
Tytuł oryginału: Dealing with Genes       
Autor:           Paul Berg, Maxine Singer
Wydawnictwo:     Prószyński i S-ka       
Rok 1. wydania:  1993                    

Podtytuł "Poznawanie zasad dziedziczenia". Książka ma już swoje lata (chociaż po polskim wydaniu nie widać wszystkich). Daje się to poznać po treści: projekt poznania ludzkiego genomu jeszcze nie ukończony, czasem coś innego wyskoczy. Odnosiłam wrażenie, że napisana została dla mniej zorientowanego w temacie odbiorcy. Nie zmienia to jednak faktu, że Autorzy zawarli sporo pożytecznych informacji.

Tekst podzielony na dwanaście dość krótkich (przeciętnie po 20 stron) rozdziałów, te z kolei na całkiem krótkie podrozdziały. Uszeregowane tematycznie (ale po części również chronologicznie, od badań Mendla do nowszych odkryć), w raczej logiczny sposób.

Nieprzyjemnie zaskoczyło mnie zdanie z pierwszej strony: "Naukowcy i ekonomiści widzą w nowej genetyce szansę [...] na przywrócenie dominacji amerykańskiej nauki w świecie". Serio, wszyscy, łącznie z chińskimi, rosyjskimi i europejskimi tak niecierpliwie upatrują tej szansy? Uważam, że celem naukowców nie powinno być uzyskanie dominacji jakiegoś kraju, choćby i najukochańszego, a rozwój nauki — ułatwianie ludziom życia, przedłużanie go, wymazywanie białych plam, poznawanie świata...

Warto wspomnieć o ilustracjach. Rysunki duże, przejrzyste, czytelne. Czarno-białe, ale z dodatkowym kolorem — ni to czerwonym, ni to brązowym. Bardzo się przydaje, kiedy trzeba pokazać, że ten kawałek DNA pochodzi z jednego organizmu, a tamten z drugiego. Do tego w pełni kolorowa wkładka ze zdjęciami. Podpisy raczej skrótowe, ale pewnie nie można mieć wszystkiego.

Książka zawiera chyba wszystko, co można było wcisnąć do popularnonaukowego dziełka: słowo wstępne, przedmowę, posłowie, słowniczek, literaturę uzupełniającą, indeks, źródła ilustracji oraz notki o autorach.

Szerokie marginesy, na jedną trzecią strony. Szkoda drzew. Te gatunki też długo ewoluowały, głupio je tak niszczyć dla kaprysu.

Język — jak często w tekstach biologicznych — mocno przesiąknięty żargonem. Mam wrażenie, że inne nauki nie używają aż tylu obco brzmiących wyrażeń, co biologia. I w tej książce roi się od rozmaitych denaturacji, enzymów restrykcyjnych i innych transkrypcji. Nie znalazłam za to wpadek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz