środa, 5 lutego 2020

"Syn światłości" — naiwnie

Tytuł:           Syn światłości       
Tytuł oryginału: Le Fils de la lumière 
Autor:           Christian Jacq       
Tom:             I                    
Wydawnictwo:     Libros               
Rok 1. wydania:  1995                 

Książka przedstawia młodzieńcze lata Ramzesa II, zwanego Wielkim — na początku to czternastolatek, pod koniec, w chwili śmierci ojca, Setiego, ma 23 lata. I straszny z niego Gary Stu. Co by nie zrobił, wyjdzie doskonale — konkurs na pisarza wygrywa z marszu, bez żadnego przygotowania, kamienie obrabia tak, że starzy fachowcy są zaskoczeni, w swojej grupie jest najlepszym żołnierzem...

Do tego obrzydliwie szlachetny, wierny tradycji i przyjaciołom, wyjątkowo silny, kochanka też się na niego nie skarży... Cudowne dziecko po prostu. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Autor uwierzył w każdy kawalątek dworskiej propagandy. Przecież nikt na głos nie powie, że starszy brat panującego faraona byłby lepszym władcą, wypada wyłącznie chwalić pod niebiosa.

Wrogów Ramzes ma wrednych, podłych, podstępnych... Na szczęście bogowie mu sprzyjają i pozwalają uniknąć wszelkich pułapek. Nie żeby to jakoś mocno zaskakiwało — jeśli ktoś kojarzy egipską historię, to z góry wie, kto zasiądzie na tronie i z którą kobietą u boku.

Ramzes w książce spotyka wszystkich świętych swoich czasów. No dobrze, mógł zetknąć się z Mojżeszem. Ale żeby od razu przyjaźnili się od dziecka? Troja upadła mniej więcej w tym czasie, ale dlaczego Menelaos spod Troi do Sparty wracał przez Egipt? I Homer na tym samym statku to już przegięcie o jakieś pół milenium. A jeśli już zrobiono z niego naocznego świadka legendarnych wydarzeń, to powinien popłynąć razem z Odysem — w końcu nie tylko "Iliadę" napisał.

Irytowało mnie używanie w powieści współczesnych miar — metrów, hektarów. Dla kogo takie uproszczenia? Nawet dziecko powinno z grubsza się zorientować, ile ma łokieć i móc sobie wyobrazić rozmiary. I dlaczego Menelaos mówi o Odysie, używając rzymskiego Ulissesa? Wilczyca, która wykarmiła Romulusa i Remusa, jeszcze długo nie miała przyjść na świat. Aż wątpiłam, czy to ten sam Jacq, który jest znanym egiptologiem.

Te wszystkie rzeczy sprawiały, że fabuła nie porusza — z jednej strony wypasiony superman, z drugiej podły i gruby starszy brat, pazerny na władzę, luksus i pożądający kochanki rywala. Do tego wrażenie infantylizmu i maksymalnych uproszczeń. Ot, młody Ramzes naszywa sobie kolejne sprawności na rękawek plisowanej sukni.

I jeszcze inne wpadki; sporo językowych (literówki, brzydkie powtórzenia, błędna konstrukcja zdania) oraz przyrównanie kształtu łodzi do księżyca w nowiu. No cóż, dla mnie z tego wynika, że płynęli wpław. ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz