poniedziałek, 14 września 2020

"Modyfikowany węgiel" — przemyślany świat

Tytuł:           Modyfikowany węgiel
Tytuł oryginału: Altered Carbon     
Autor:           Richard Morgan     
Wydawnictwo:     ISA                
Rok 1. wydania:  2002               

Uważam, że na uwagę zasługuje przede wszystkim świat zbudowany przez Autora. Opiera się na w miarę prostym pomyśle: świadomość/osobowość ludzką można przetransferować do innego ciała (służy do tego urządzenie zwane stosem i umieszczane gdzieś w rdzeniu kręgowym). Ale wszystkie konsekwencje tego pomysłu! Mamy zmiany w religii, specjalny rodzaj żołnierzy, którzy przeszli szkolenia ułatwiające im częste zmiany ciał, sztuczne ciała, naturalne ciała z modyfikacjami, zmiany w prawie (czasowe usunięcie z własnego ciała zamiast więzienia), arystokrację, która może pozwalać sobie na ciągle nowe klony, więc jest praktycznie nieśmiertelna i wiecznie młoda, legendy, którymi straszy się dzieci...

Podoba mi się wielość aspektów, na które wpływa możliwość zmiany ciał. Dzięki temu świat staje się bogaty, widać, że Autor poświęcił wiele czasu na jego przemyślenie, ciągle coś nowego potrafi zaskoczyć. Od podróży międzyplanetarnych (czemu nie wysłać samej informacji?) przez walki wręcz do torturowania — całe spektrum zagadnień i rozwiązań, a każde interesujące.

Możliwość przenoszenia świadomości stwarza również cały szereg interesujących dylematów moralnych — czy seks ze współmałżonkiem w innym ciele to zdrada? A seks z inną świadomością w ciele partnera? Jak ma się przerwanie funkcji życiowych ciała do zniszczenia świadomości? Czy można istnieć w dwóch egzemplarzach jednocześnie?

Fabuła też niczego sobie. Bohater — emisariusz, czyli specjalnie szkolony żołnierz — zostaje wynajęty do zbadania okoliczności śmierci pewnego bogacza. Arystokrata ciągle żyje, ale nie pamięta ostatnich godzin. Morderstwo czy samobójstwo? Dlaczego? Wrogów z motywami nie brakuje, ale ludzi, którzy faktycznie mogli zabić — niedobór.

Protagonista nawet dość sympatyczny, chociaż na pewno nie jest to rycerz bez skazy. Ręce ma upaprane po łokcie albo i wyżej, ale raczej stara się nie krzywdzić niewinnych i jest lojalny. Postacie ciekawe, zarysowane przyzwoicie, zróżnicowane, acz ta powieść nie bohaterami stoi.

Nie najlepiej w warstwie językowej. Pal licho garść literówek czy trafiające się powtórzenia, ale "półtorej stulecia" (s. 262) mnie zjeżyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz