poniedziałek, 28 września 2020

"Szóste okno" — dużo obyczajówki

Tytuł:           Szóste okno     
Tytuł oryginału: The Sixth Window
Autor:           Rachel Abbott   
Wydawnictwo:     Filia           
Rok 1. wydania:  2017            

Stało na półce z kryminałami, ale strasznie dużo tu obyczajówki. Owszem, zbrodnie też są — morderstwa, pedofilia, szantażowanie... Ale pływają w morzu zwyczajnego życia ze szczególnym uwzględnieniem romansów bohaterów. Och, bo ona po śmierci męża czuje się taka samotna i potrzebuje chłopa; bo policjantowi tak bardzo nie układa się w życiu osobistym, że koleżanka z pracy musi go podstępem spiknąć z przyjaciółką w podobnej sytuacji... Cud, że podstęp się udał, zważywszy na zapchane i wiecznie ewoluujące grafiki zainteresowanych.

OK, niekiedy te wątki romantyczno-erotyczne są potrzebne fabularnie — trudno ich unikać, jeśli powieść traktuje przede wszystkim o pornografii dziecięcej. Ale wolałabym poznać zarysy w skrócie, podczas śledztwa, a nie przedzierać się przez obyczajowe szczegóły w czasie rzeczywistym.

Dużo w książce ukrywania informacji przed czytelnikiem; ona coś zobaczyła i aż jej pociemniało przed oczami, oni o czymś istotnym rozmawiali, on dostał ważnego SMS-a, ale co to było, dowiemy się w następnym rozdziale. Albo za dwa rozdziały. Albo jeszcze później. Irytuje mnie taka maniera niektórych rozmówców (milion wykrzykników "Nie uwierzysz!" zamiast wyłuszczenia w co). To chyba nie fair, jeśli bohaterowie już coś wiedzą, a ja muszę jeszcze poczekać kilka czy kilkanaście stron.

Podobnie reagowałam na podpuchy — wielokrotnie Autorka tak konstruuje sceny i zdania, żeby czytelnik pomyślał, że jedna z bohaterek już nie żyje. A tu wcale nie — to tylko wystraszona wyobraźnia albo opis śmierci kogoś innego.

Nie pomogło, że wątki rozwijają się bardzo wolno (pełno tej obyczajowej waty), a splatają jeszcze wolniej. No, ale w końcu łączą się w jakąś makatkę, nawet zgrabnie zaprojektowaną. Cały obrazek mi się spodobał.

Bohaterowie na ogół wiarygodni psychologicznie. Rozbudowani, do czegoś dążą, a jeszcze częściej przed czymś uciekają. Dużo ich. Przy każdym wspomnieniu o Cliffie musiałam sobie przypominać, kto to taki (to ten facet w śpiączce, który występuje tylko w dwóch scenach). Przy Morgan i Megan też się czasami zawieszałam.

Z językiem raczej średnio — zdarzają się drobne usterki, jak literówki czy zgubiona kropka, ale nie ma ich dużo. Poważniejszych wpadek też nie pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz