czwartek, 12 listopada 2015

"Król z żelaza" — początki Wojny Stuletniej

Tytuł:           Król z żelaza         
Tytuł oryginału: Le Roi de fer         
Tom              1                     
Autor:           Maurice Druon         
Wydawnictwo:     Wydawnictwo Literackie
Rok 1. wydania:  1955                  

Pierwsza część doskonałej serii "Królowie przeklęci" opowiadającej o Wojnie Stuletniej. W tym tomie czytelnik poznaje ostatni rok panowania Filipa Pięknego, okres niezbyt szczęśliwy i dla państwa, i dla rodziny królewskiej.

Zbeletryzowany kawałek historii Francji, niekiedy zahaczający również o Anglię. Bardzo przyjemna lektura — intrygi dworskie, wątki miłosne przemieszane z polityką... A wszystko to zdarzyło się naprawdę. Chyba. No właśnie — chciałabym dowiedzieć się, jaką część fabuły Autor wymyślił. Notki biograficzne umieszczone na końcu książki sugerują, że stosunkowo niewiele. Mąż Izabeli Francuskiej, Edward II Plantagenet podobno rzeczywiście wolał chłopców od królowej. A dwie jej szwagierki, oprócz kochających małżonków, miały gachów... Napisanie tej serii musiało wymagać potężnej wiedzy.

Trochę fantazji też — bohaterowie powieści są żywi, prowadzą interesujące rozmowy, w niczym nie przypominają płaskich portretów ani średniowiecznych romansów ujętych w sztywne ramy konwencji. Dostajemy przy tym bogatą plejadę postaci — jedni są przesądni, inni przezorni, jedni bystrzy, inni ciapowaci, szlachetni i wredni, dumni i nieśmiali... A każdy spójny psychologicznie, często w jakiś tam sposób ciekawy (nawet jeśli nie chciałoby się z nim zaprzyjaźnić).

Miły akcent stanowił signor Boccaccio pojawiający się w niezbyt istotnej roli. Nie, nie ten Boccaccio. Jego ojciec.

Druon w fascynujący sposób pokazuje, jak drobiazgi mogą decydować o losach królestw, jak skomplikowana sieć zależności prowadzi do określonego efektu, ile kostek domina trzeba zaangażować, zanim wojna wybuchnie. I odpowiadaj tu później, biedny uczniu, na pytania historyka o przyczyny walk...

Język zrozumiały, bez silnej archaizacji. Trafiają się słowa przestarzałe, ale rzadko i tylko dodają uroku. W moim wydaniu znalazło się sporo błędów interpunkcyjnych, ale to jedyny zarzut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz