Tytuł: Paradyzja
Autor: Janusz A. Zajdel
Wydawnictwo: SuperNOWA
Rok 1. wydania: 1984
Ostatnia powieść wydana przed śmiercią Autora. Uch, ciągle nie mogę odżałować, że facet nie pożył dłużej. Światu wokół nadal potrzeba dobrego socjo SF.
Społeczeństwo, które inwestuje przede wszystkim w ochronę, zachęca do czujności, na potęgę szpieguje własnych obywateli, codziennie wmawia im, że ta druga strona (mimo nieporównywalnie wyższego standardu życia w rzeczywistości) tylko czyha, aby przejąć skarby idealnego ustroju. Eksportuje surowce i skupuje żywność oraz nowinki technologiczne. Brzmi znajomo? Nie, to nie ZSRR, nie żadne inne państwo rękoma ludu pracującego budujące komunizm, nie Rosja, tylko Paradyzja. Chociaż kto tam Zajdla wie...
Paralele wydają się oczywiste. Oprócz tych wielkich, można również znaleźć drobiazgi Zastanawia mnie, czy wielki twórca Paradyzji, Carlos Jose Cortazar nie zawdzięcza aby imion Marksowi i Stalinowi. Inny ciekawy przykład imienia i nazwiska to Nikor Orley Huxwell, dziwnym trafem, autor opowiadania fantastycznego.
Jak często w swoich powieściach, Zajdel najpierw tworzy paskudnie totalitarny system, przed którym — na pozór — nie da się uciec, a potem serwuje czytelnikowi cały zestaw środków pozwalających przechytrzyć wroga. W "Paradyzji" króluje koalang, wspaniałe narzędzie do zwalczania podsłuchującego komputera. Mogę tylko podziwiać człowieka, który tak potrafi wczuć się w sytuację jednej i drugiej strony, tak drobiazgowo przemyśleć świat.
Książka nie tylko zawiera przesłanie, cholernie ważne w czasach pisania i pierwszego wydania. Zapewnia także kawał porządnej rozrywki. I ośmiesza pewne zachowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz