Tytuł: Imię róży
Tytuł oryginału: Il nome della rosa
Autor: Umberto Eco
Autor: Umberto Eco
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Rok 1. wydania: 1980
Uważam, że to najciekawsza spośród powieści Umberto Eco. Przynajmniej z tych kilku, które czytałam. Autor jak zwykle popisuje się erudycją, ale główny wątek spina treść wystarczająco mocno, aby zaciekawiać. Różne wyliczanki nieźle wpisują się w średniowieczne normy, więc nie rażą, a wyjaśnienia — co tu kryć — przydają się laikowi. Tym razem ogromna wiedza Eco liczy się na plus — bardziej pomaga czytelnikowi, niż go nudzi i zniechęca.
Autor nawet przyznaje się do posiadania czegoś tak plebejskiego jak poczucie humoru. Ujął mnie następujący dialog mentora i ucznia:
— Tak to jest, Adso. A są skarbce jeszcze bogatsze. Dawno już temu w katedrze Kolonii widziałem czaszkę dwunastoletniego Jana Chrzciciela.— Naprawdę?! — wykrzyknąłem w podziwie. Potem ogarnęło mnie powątpiewanie. — Ależ Chrzciciel został zabity w wieku bardziej posuniętym!— Tamta czaszka musi być w jakimś innym skarbcu — rzekł Wilhelm z poważną twarzą.
Powieść po części jest kryminałem — już na początku dowiadujemy się o zwłokach, potem z niecierpliwością czekamy na wytropienie zabójcy kryjącego się wśród mnichów, wraz z bohaterami rozważamy możliwe motywy. Końcówka wywarła na mnie spore wrażenie i sądzę, że to mocna strona książki. Podobała mi się również postać Wilhelma — franciszkanin bardzo korzystnie prezentuje się i w kontraście z młodym i naiwnym uczniem, i na tle starszych mnichów oraz kościelnych dostojników.
Tytuł wydaje mi się dobrany dość przypadkowo, trudno doszukać się związku z treścią książki. Owszem, można palcem pokazać miejsce, gdzie pojawia się taki zestaw liter, ale analogicznych fragmentów można znaleźć dziesiątki i nikt nie zauważyłby podmiany, gdyby Autor od początku zdecydował się na coś innego. Ale przyznaję — tytuł brzmi ładnie i poetycko.
Zaciekawiły mnie również wyjaśnienia Autora dotyczące procesu powstawania tekstu. Opis wykorzystanych sztuczek może się przydać. Podczas lektury nie zwraca się uwagi na takie rzeczy jak szkatułkowość opowieści, a tu proszę — wszystko nie tylko zostało przemyślane, ale miało swój głęboki sens.
Tyle wiesz, ile zjesz. Są ciekawsze książki eko. Zapiski, Baudolino że nie wspomną o Wahadle. Imię róży jest nieco przegadane, a za mało oferuje głębi czytelnikowi. Tak jak ten blog.
OdpowiedzUsuń"Eko" w znaczeniu "ekologiczne" czy "ekonomiczne"? Nie wątpię, że jedne i drugie istnieją.
Usuń"Zapisków" nie czytałam, "Baudolino" i "Wahadło" mnie wynudziły. Pierwsze słowa wpisu - "uważam, że" powinny sugerować, że dzielę się własną opinią. Każdy ma prawo do swojego zdania. Dopuszczam możliwość, że inni ludzie mają odmienne preferencje.