czwartek, 14 lipca 2016

"Teleogłupianie" — włos się jeży

Tytuł:           Teleogłupianie         
Tytuł oryginału: TV Lobotomie           
Autor:           Michel Desmurget       
Wydawnictwo:     Wydawnictwo Czarna Owca
Rok 1. wydania:  2012                   

Bardzo ciekawa książka, dająca wiele do myślenia. To chyba oczywiste, że wolę czytanie od oglądania telewizji? Zwłaszcza, że program tej drugiej od lat wydaje się pikować i coraz trudniej znaleźć coś ciekawego. Od dawna wierzyłam, że lektura może dostarczać bogatszych wrażeń niż bierne siedzenie w fotelu przed hipnotyzującą skrzynką, że bardziej rozwija, że jest zdrowsza... Ale nie myślałam, że aż tak. Tytuł brzmi dość ostro, lecz oryginał jest jeszcze bardziej drastyczny. I bardziej mi się podoba. :-)

Autor — neurobiolog — bezlitośnie punktuje spustoszenia, jakich wielogodzinny kontakt z TV dokonuje w organizmach, szczególnie młodych. Podaje, o ile procent wzrasta prawdopodobieństwo tych czy innych konsekwencji wraz z każdą godziną dziennie poświęcaną telewizorowi.

A skutki są różnorodne. Od zahamowania rozwoju intelektualnego (wraz z pogorszeniem wyników w nauce oraz ograniczeniem słownictwa i zdolności językowych), przez zdrowotne (mniej ruchu, więcej nieodpowiedniego jedzenia, wpływ lokowania i reklam papierosów i alkoholu, wcześniejsza inicjacja seksualna z niechcianymi ciążami włącznie, mniej snu), aż do skutecznego propagowania przemocy.

Podziw budzi staranne przygotowanie — dość wspomnieć, że bibliografia liczy sobie niemal tysiąc dwieście pozycji. Odnoszę jednak wrażenie, że przekaz byłby jeszcze mocniejszy, gdyby Desmurget nie podchodził do problemu tak emocjonalnie. Wolę, kiedy literatura (popularno)naukowa jest bardziej wyważona. No i widać, że książka powstała z myślą o odbiorcy z ojczyzny Autora. Mechanizmy działania pewnie będą te same (ba, często oglądamy identyczne filmy i reklamy), ale mnie nazwy stacji francuskich tudzież instytucji dbających o dobro konsumentów niewiele mówią.

Język książki jest dość bogaty, acz nie nadmiernie udziwniony. Wiele różnych słów, lecz niekoniecznie zaczerpniętych z naukowego żargonu. Tylko w jednym miejscu (s. 167) "chodź" pomieszało się z "choć".

Polecam. Zamiast tego durnego teleturnieju wieczorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz