wtorek, 20 września 2016

"Korona śniegu i krwi" — rozbicie dzielnicowe plus magia

Tytuł:           Korona śniegu i krwi
Autor:           Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo:     Zysk i S-ka         
Rok 1. wydania:  2012                

Interesujące połączenie fantasy i powieści historycznej. Akcja toczy się w XIII wieku, pod koniec rozbicia dzielnicowego. Chyba najbardziej spodobał mi się pomysł ze zwierzętami herbowymi, które mogą opuścić materiał, spełnić jakieś polecenie pana albo się z kimś pobić. Ale splecenie dziejów Piastów z pieśniami o Rycerzach Okrągłego Stołu też bardzo interesujące.

Do słabiej lub lepiej (no dobrze, będę szczera — raczej słabiej) znanych faktów historycznych Autorka dodaje wątki pogańskie, wyżej wspomniane lwy i inne gryfy obdarzone własnym życiem oraz zwyczajne życie z jego nieodłącznymi problemami obyczajowymi. Niby z grubsza wiadomo, jak się to wszystko musi skończyć, ale i tak czyta się z zainteresowaniem.

Czasami miałam wrażenie, że magii na kartach jest aż za dużo. Nie tylko klątwy, święci za życia dokonujący cudów, kapłanki pradawnych kultów też całkiem nieźle sobie radzące... Na tym szacownym tle spiczaste uszy jednego z bohaterów wyglądały groteskowo.

Bohaterowie ciekawi i zróżnicowani. Postacie znane z historii, te mniej popularne (ale jednak kiedyś żyjące) i całkiem zmyślone. Książęta piastowscy pokazani niekoniecznie od najlepszej strony — tłuką się przy każdej okazji, niekiedy nawet wtrącają bezprawnie do lochu, knują, dogryzają... Nieco irytowały mnie ostre kontrasty między bohaterami — albo białymi, albo czarnymi. Wydaje mi się, że przydałoby się więcej szarości. A jeszcze ci źli mają tyle swobody; dobra księżniczka nie może być pewna własnego życia i nawet nie ma jak się chronić, zła może bez przeszkód zdradzać męża lub czarować.

Język raczej bez stylizacji, choć siłą rzeczy zawiera sporo archaicznych słów, prosty w odbiorze. Niestety, wkradło się trochę błędów, w tym rażące ortograficzne: watach (s. 576 i nie chodzi tu o bawełnę, lecz o grupę w dopełniaczu liczby mnogiej), ważenie (w sensie gotowania, s. 637) czy ludzie "rządni srebra" (s. 665). Poza tym ubieranie koszuli. Wstyd!

2 komentarze:

  1. >>Bohaterowie ciekawi i zróżnicowani<<

    Finklo, oj a miałem dobrą opinię o Twojej intekligencji :P
    http://seczytam.blogspot.com/2015/10/elzbieta-cherezinska-korona-sniegu-i.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mów, co chcesz, a Jakub Świnka mi się bardzo podobał. Rogatka (tylko wspominany) sam w sobie był tak barwną postacią, że nie da się jej skaszanić. Taaak, święta babcia chyba oznacza traumatyczne dzieciństwo i zwichniętą osobowość... Widzę bardzo wyraźną różnicę między bezwolną Lukardis a przedsiębiorczą Mechtyldą. Rikissa jest jeszcze inna. Dziewczyny z "Zielonej Groty" też ciekawie pokazane.

      Usuń