czwartek, 19 października 2017

"Nana" — paryski półświatek

Tytuł:           Nana                         
Tytuł oryginału: Nana                         
Autor:           Émile Zola                   
Wydawnictwo:     Państwowy Instytut Wydawniczy
Rok 1. wydania:  1880                         

Chyba najbardziej znana powieść Zoli, część (z grubsza środkowa) z dwudziestotomowego cyklu o rodzinie Rougon-Macquartów. Opowiada o aktorce-kurtyzanie żyjącej w czasach rządów Napoleona III (chociaż tło historyczne na ogół nie rzuca się w oczy). Przedstawia do cna zdeprawowany świat, w którym kobieta uczciwa to taka, która "nie ma więcej jak jednego kochanka, i to zawsze człowieka godnego szacunku".

Być może mam drobnomieszczański światopogląd, ale nie mogę uwierzyć w takie stracenie głowy dla niezbyt bystrej ladacznicy, by kupić jej pałac (zdecydowanie zbyt wygórowana cena za świadczone usługi), a potem bankrutować. Jak to możliwe, że mniej lub bardziej stateczni i dojrzali mężczyźni nagle dostali małpiego rozumu na tle jednej dziewczyny? Moda, chęć pochwalenia się pożądanym towarem?

Irytowała mnie tytułowa bohaterka. Mogę czytać o damie lekkich obyczajów, to nawet wieje pewną egzotyką, ale o głupiej ladacznicy, do tego kapryśnej jak wychowany bezstresowo trzylatek? To już przesada, bohater jednak jakieś zalety powinien mieć. A jeśli kobieta ma już dziecko i regularnie spotyka się z wieloma mężczyznami, to chyba zajście w ciążę nie powinno stanowić ogromnego zaskoczenia? Nie wierzy już w bociany?

Powieść jednak jest ciekawa ze względu na przedstawiony świat — realia podrzędnego teatrzyku, naturalistycznie opisane życie w drugiej połowie XIX wieku... Zola pokazywał współczesny sobie Paryż, więc szczegóły na ogół są wiarygodne. Chociaż podobno o paniach z ulicy Autor zbyt wiele nie wiedział i bazował na informacjach z drugich rąk.

Szczególne wrażenie wywarła na mnie jedna scenka: policjanci robią nalot na siedzibę nierządnic i sprawdzają im ręce. Niepokłute — to źle. Jednak pewne rzeczy się zmieniają i krawcowa zarabiałaby na życie uczciwie.

Językowo dość przyzwoicie, chociaż zdarzają się powtórzenia. No i moje wydanie pochodzi z czasów, kiedy obowiązywały nieco inne reguły interpunkcji. Trochę to przeszkadza, ale nie sposób winić wydawnictwa za zmiany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz