środa, 11 października 2017

"Schody do gwiazd" — archeoastronomia

Tytuł:           Schody do gwiazd      
Tytuł oryginału: Stairways to the Stars
Autor:           Anthony Aveni         
Wydawnictwo:     Zysk i S-ka           
Rok 1. wydania:  1997                  

Podtytuł, "Obserwacje nieba w trzech wielkich starożytnych kulturach" nieźle oddaje treść książki. A ta opowiada o archeoastronomii — nauce o praktykach astronomicznych w starożytnych społecznościach. Bo jak się chwilę zastanowić, pierwsi rolnicy potrzebowali jakiegoś kalendarza, znaku, który powiedziałby im, że już pora zasiać ziarno czy strzyc owce. Zjawiska zachodzące na niebie — doskonale cykliczne — wydają się świetnie nadawać do tej roli.

Pierwszy z kluczowych rozdziałów mówi o Stonehenge. Autor jest specjalistą od Mezoameryki, więc dwa pozostałe opowiadają o Majach i Inkach. W całej książce podkreśla się, że współczesna astronomia różni się od starożytnej. Obecnie naukowcy kierują teleskopy w niebo, kiedyś obserwowali horyzont, uprawiając "astronomię poziomą" (po angielsku brzmi to zabawniej). Jeśli o świcie w dniu solstycjum czy ekwinokcjum stanie się w określony punkcie Stonehenge lub Cuzco, może się okazać, że Słońce wschodzi w charakterystycznym miejscu, elegancko obramowanym głazami lub kolumnami. Pszipadek?

Z książki można się również czegoś dowiedzieć o Księżycu, Wenus i Marsie. Ogólnie — wartościowa i interesująca lektura, która może skłonić do refleksji.

Autor jest Amerykaninem, jasne więc, że przy podawaniu długości zazwyczaj używa stóp. Ale czasami (chyba nie tylko w odniesieniu do Stonehenge) przechodzi na jardy. Jakoś miałam wrażenie, że układ SI, ze swoimi metrami został pokrzywdzony.

Będę również narzekać na przypisy na końcu książki. Naprawdę, umieszczenie ich na dole strony jest wygodniejsze dla czytelnika — nie trzeba mieć dodatkowej zakładki ani lecieć sto stron do przodu tylko po to, by odkryć, że Autor podaje źródło cytatu.

Książkę zdobi wiele ilustracji (dobrze opisanych) — zdjęć i rycin. Na końcu zamieszczono trzy dodatki dla bardziej ambitnych odbiorców i nieszczęsne przypisy.

Język nie stroni od naukowych określeń, jak na przykład "miesiąc syderyczny", lub pojęć z języka Majów, ale zostają one najpierw zdefiniowane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz