sobota, 7 października 2017

"Pogromca lwów" — kryminał z telenowelą

Tytuł:           Pogromca lwów   
Tytuł oryginału: Lejontämjaren   
Autor:           Camilla Läckberg
Wydawnictwo:     Czarna Owca     
Rok 1. wydania:  2014            

Mieszkańcy Fjällbacki po raz kolejny mierzą się ze strasznymi zbrodniami. Aż dziwne, że tam jeszcze jacyś ludzie mieszkają i żyją... Jak na kryminał dostajemy bardzo dużo elementów obyczajowych — ktoś tam zdradził współmałżonka i teraz ma wyrzuty sumienia, ktoś ciągle nie może pogodzić się ze śmiercią żony, komuś dokuczają dzieci, komuś innemu teściowie... A może przywykli do morderstw i już nie zwracają uwagi na takie drobiazgi.

Zasadniczo książka opowiada o serii zaginięć nastolatek. Z różnych szwedzkich miast, ale jedna tutejsza. To właśnie ona odnalazła się niespodziewanie, lecz z paskudnymi obrażeniami. Oczywiście, to wydarzenie skłania policję do zintensyfikowania działań. Od czasu do czasu w potoku współczesnych wydarzeń pojawia się wysepka — rozdzialik poświęcony wydarzeniom z przeszłości, stopniowo wyjaśniającym obecną sytuację.

Dużo postaci, czasami musiałam się przez chwilę zastanawiać, kim jest Einar, a kim Rita. Często bohaterowie wydawali mi się przejaskrawieni. Każdy pewnie natknął się lub przynajmniej słyszał opowieści o irytującym szefie, lecz Mellberg bije wszelkie rekordy. Jak to się stało, że tak durny człowiek w ogóle awansował? Psychopatę (koniecznie uwielbiającego zadawać innym ból) można rozpoznać od jednego rzutu oka, a głupi gliniarze męczą się z poszukiwaniami od miesięcy...

W powieści pojawia się Polak. Nie rozumiem tylko, dlaczego ma na imię Vladek. Na upartego można przyjąć, że to pseudonim artystyczny cyrkowca. Ale trochę naciągane to usprawiedliwienie.

Błędy popełniane przez policjantów. Niby w porządku, wydaje się, że naprowadzające poszlaki każdy mógłby przeoczyć. Ale jak mogli nie zauważyć, że wszystkie dziewczynki giną w tych samych okolicznościach? Nie pytali rodzin ofiar, jak spędziły dzień? Do tego, po naniesieniu na mapę miejsc zaginięć i wysłania pocztówek każdy powinien zauważyć zależność między nimi. Ostatni twiścik bardzo przewidywalny.

Jeśli chodzi o wpadki językowe, najbardziej rozbawiło mnie zdanie: "Erika usiadła na brzegu kanapy i zaczęła ją ukradkiem obserwować". Później dowiadujemy się, że kanapa miała szarą cerę, prawdopodobnie od papierosów.

Ale ogólnie czyta się szybko i przyjemnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz