czwartek, 11 października 2018

"Nasi przyjaciele z Frolixa 8" — dystopia

Tytuł:           Nasi przyjaciele z Frolixa 8
Tytuł oryginału: Our Friends from Frolix 8   
Autor:           Philip K. Dick              
Wydawnictwo:     ALFA                        
Rok 1. wydania:  1970                        

Wydaje mi się, że to mało "dickowska" powieść. Ot, dystopia, jakich wiele na kartach SF. Tym razem Ziemią rządzą mutanci "Nowi" i "Niezwykli". Obydwa gatunki nieprzeciętnie uzdolnione i zazdrosne o władzę, trzymają "Starych" ludzi na bardzo krótkiej smyczy. Mimo talentów, zachowują się jak zwyczajni psychopaci, niekiedy nawet wręcz głupio i krótkowzrocznie.

A opozycja kwitnie — jak to w podobnych wypadkach bywa — mimo represji i miażdżącej przewagi aparatu władzy. Rządzący niby o prawie wszystkim wiedzą, ale i tak mają spore problemy. Znany pisarz publikuje z więzienia, jeden dysydent porwał nowoczesny (swego czasu) statek kosmiczny i zwiał z Ziemi...

Bohaterowie wydają mi się raczej sztampowi. Jest przeciętniak buntujący się przeciw władzom po doznaniu osobistej krzywdy, jest skrajnie antypatyczny szef wszystkich szefów, jest wierny oficer policji, jest genialny dysydent... Postacie kobiece raczej słabe — rzadko kiedy mają zawody: albo zajmują się domem i telewizorem, albo należą do pięknych femme fatale, albo całkiem zatraciły swoją kobiecość.

Protagonista nie przekonał mnie do siebie na tyle, żeby kibicować mu całym sercem. Owszem, żyje w totalitaryzmie, ale nie on jeden. Mocno zapatrzony w swoje prywatne niepowodzenie. Nie podobał mi się sposób, w jaki potraktował żonę. No, jakbym obserwowała faceta z kryzysem wieku średniego.

Fabuła dość typowa. Wiadomo, jak w literaturze kończą przywiązani do stołków psychopaci, wiadomo, że dystopia nie może trwać zbyt długo. Przynajmniej w niezmienionej formie. Zakończenie zaskakujące, ale częściowo wynika to z wszechmocnego Deusa wydobywającego się ex machina.

Brakowało mi nutki szaleństwa, do której przyzwyczaił mnie Autor, nadzwyczajnych pomysłów, zakręcenia fabuły... Wyszła zwyczajna powieść.

Do wizerunku obcych Dick też się zbytnio nie przyłożył. Ponarzekałabym na nich bardziej, ale nie chcę spoilerować.

Pod względem językowym przyzwoicie, tylko czasem ucieknie jakiś podmiot albo zakradnie się literówka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz