wtorek, 14 lipca 2020

"Legendy miejskie" — zbiór

Tytuł:           Legendy miejskie       
Tytuł oryginału: Urban Legends Uncovered
Autor:           Mark Barber            
Wydawnictwo:     Wydawnictwo RM         
Rok 1. wydania:  2007                   

Zbór około stu legend miejskich. Legenda miejska to historyjka (często zmyślona), która podobno wydarzyła się znajomemu przyjaciela opowiadającego. Przeważnie nie zawiera elementów fantastycznych (pomijając opowieści o duchach) i w zasadzie naprawdę mogła się wydarzyć, więc da się w nią uwierzyć.

Książka podzielona została na dwanaście rozdziałów (horror, humor, opowieści kryminalne, zwierzęta, drugi horror, środki transportu, kulinaria, z różnych stron świata, folklor internetowy, WTC, parodie, legendy polskie). W każdym znajduje się kilka legend.

Omówienie legendy zajmuje na ogół dwie, trzy strony i zawiera jeden lub dwa (rzadko więcej) warianty, "śledztwo", w którym Autor próbuje rozstrzygnąć, czy dana historia naprawdę się wydarzyła, oraz kilka zdań podsumowania.

Dociekania Barbera wydają mi się nieco powierzchowne. Rzadko pojawiają się odwołania do różnych dziedzin nauki, które mogłyby przesądzić o fałszywości historii. Raczej to nawiązania do prasy — jeśli w tekście legendy wspomina się, że sprawę opisano w jakimś dzienniku, a w wymienionej gazecie żadnego takiego artykułu nie zamieszczono, to oznacza, iż opowieść jest fałszywa.

Duży plus za dostosowanie książki do polskiego czytelnika. Nie tylko zamieszczono dodatkowy rozdział o naszych rodzimych historiach (otwarty opowieścią o czarnej wołdze),  ale również w wielu "ogólnoświatowych" legendach dodano zdanie czy dwa komentarza o naszych wersjach.

Odrobinę przeszkadzał mi zbyt entuzjastyczny stosunek Autora do tematu. Przy każdej okazji prosi czytelników o nadsyłanie mu kolejnych legend, sygnałów o starych itp. Do tego próbuje przekonać odbiorcę, że po tej historyjce nie będzie mógł zasnąć, a po tamtej coś tam innego... No, bez przesady, dorośli ludzie na ogół już nie wierzą we wszystko, co przeczytali.

Lektura raczej przyjemna niż pożyteczna, ale można się czegoś dowiedzieć i coś tam zauważyć. Kto by pomyślał, że aż tyle scenariuszów filmowych bazuje na legendach?

O ile redakcja spisała się doskonale, to korekta wypadła gorzej. Błędna konstrukcja zdania już na pierwszej stronie tekstu, potem jeszcze jakieś powtórzenia i słowo "rokrocznie" uparcie pisane rozdzielnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz