Autor: Kamila Ciołko-Borkowska
Wydawnictwo: Rubieże
Sama nie wiem, czy tytuł kłamie, czy mówi najszczerszą prawdę — to nie tyle przygody, co zwyczajne życie, tylko po śmierci. Aż właśnie przezwyczajne. Ot, bohaterka zmarła, trafiła do nieba i urządza tam sobie nie-życie; odwiedza sąsiadów, potem matkę, zagląda na ziemię do wciąż żyjącego męża... Innymi słowy — fabuła do bólu normalna, niemal obyczajowa, proste, codzienne czynności.
Gatunkowo chyba można zaliczyć książkę do angel fantasy. Wprawdzie anioły nie odgrywają pierwszych skrzypiec, ale każdy zmarły ma swojego, więc sporo ich się trafia.
Protagonistka momentami wydawała mi się
niespójna. Niby starsza pani, ale lubi biegać (hmmm, za moich czasów
starsze panie za tym nie przepadały, wyczynowo stały w kolejkach). Idzie
więc pobiegać, chyba głównie po to, żeby skręcić nogę. A niedługo potem
narzeka na słabą kondycję i zadyszkę od byle czego.
Trochę brakowało mi jej sprawczości. Chce coś tam? Proszę bardzo, anioł stróż pakuje ją do autobusu, zawozi do biurokratycznego centrum i pomaga załatwić, co trzeba. Raczej rzeczy się bohaterce przydarzają, niż je robi. Wystarczy chcieć. Niby w niebie to nie powinno dziwić, ale to chyba sprawia, że trudno tam przeżyć naprawdę fascynujące przygody. Tym bardziej, że zagrożenia życia nie ma z definicji.
Jeśli chodzi o światotwórstwo, to niebo wydaje mi się dość zaściankowe. Tam powinny być miliardy ludzi, a odnosiłam wrażenie, że wszyscy o wszystkim wiedzą. Zwłaszcza w końcówce, kiedy bohaterka odniosła jakiś tam sukces i stała się powszechnym tematem plotek.
Mimo marudzenia nie uważam książki za złą. Acz mogła być lepsza. Zdaje się, że to dopiero początki kariery Autorki.
Trochę negatywnie nastroił mnie poważny błąd ortograficzny na początku (str. 20). "Pokarzę" i "pokażę" to dwa różne słowa i absolutnie nie należy ich mylić. Później jeszcze trafiła się jakaś literówka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz