Tytuł: Ad infinitum
Autor: Michał Protasiuk
Wydawnictwo: Powergraph
Rok 1. wydania: 2014
Powieść mnie nie ujęła. Wiele rzeczy wydaje się mocno naciąganych — na przykład poważna instytucja wysyła za granicę dwóch szpiegów. Jeden nie zna języka, drugi nie ma żadnego doświadczenia z pracą w terenie. Ale dzięki zabiegowi wszystko może się ładnie zazębić, wątki zgrabnie się splatają... Albo Polak w takim wieku, że musiał uczyć się w szkole rosyjskiego, na Krymie rozmawia z tubylcami po angielsku, tylko po to, żeby anglojęzyczny fizyk siedzący przy sąsiednim stoliku mógł go podsłuchać. Znaczenie dla fabuły — jak wyżej. A czasami bohaterowie robią coś niezbyt logicznego, bo coś im tak mówi i sami nie wiedzą, co to za siła...
Do tego obawiam się, że Autor wielu rzeczy nie sprawdził. Od nieistotnych drobiazgów — mieszkam w Łodzi i kiedy ostatni raz byłam w Manufakturze, nie widziałam tam żadnego parkingu podziemnego — do szczegółów o ogromnym znaczeniu dla opisywanej historii. Mam wrażenie, że Protasiuk pod pojęciem apoptozy rozumie coś innego niż ja. Ale mogę się mylić, może to tylko niezręczne sformułowania. Oprócz tego, syndrom sawanta nie występuje wśród chorych na autyzm tak często, jak to głosi Hollywood. Fizyk, zapytany czy Wszechświat ma dziesięć miliardów lat, przytakuje (podobno trafiają się znacznie starsze gwiazdy). I trudno było mi uwierzyć w dzieciaki, które grzecznie zasypiają przed dwudziestą trzydzieści. Ale może gdzieś takie skarby żyją. ;-)
Sporo się nazbierało kwestii, które wzbudziły moje wątpliwości.
Język również nie rzuca na kolana. Bez jakichś strasznych błędów, ale i bez rewelacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz