czwartek, 14 września 2017

"Seks, narkotyki i czekolada" — sama przyjemność

Tytuł:           Seks, narkotyki i czekolada
Tytuł oryginału: Sex, Drugs & Chocolate     
Autor:           Paul Martin                
Wydawnictwo:     Muza SA                    
Rok 1. wydania:  2008                       

Angielskojęzyczne wydanie miało jeszcze podtytuł, który mówi wszystko o treści — "The Science of Pleasure". Książka opowiada o przyjemności obserwowanej okiem naukowca. Składa się z czternastu rozdziałów.

Pierwszy to wprowadzenie: definicje, zerknięcie na historię. Drugi rozdział poszukuje powodów, dla których jesteśmy w stanie odczuwać przyjemność. Trzy kolejne omawiają zjawiska wymienione w tytule. Szósty przedstawia mechanizmy odpowiadające za to miłe uczucie, a następny nakreśla sylwetki siedmiu znanych osób, które w poszukiwaniu doznań posunęły się wyjątkowo daleko. Ósmy rozdział analizuje przeciwieństwa przyjemności: nudę, nieszczęście i ból. Kolejny poświęcony został uzależnieniom, a dziesiąty — masturbacji. Dwa następne rozdziały mówią o najpopularniejszych używkach oraz zachowaniach sprawiających przyjemność. Trzynasty koncentruje się na zakazach i innych próbach skłaniania innych ludzi do ograniczenia przyjemności. Ostatni zawiera kilka praktycznych rad na temat maksymalizowania satysfakcji.

Całość składa się na... przyjemną lekturę, która może skłaniać do refleksji. Opisywane rzeczy dotyczą każdego człowieka. OK, nie każdy sięga po ecstasy, ale kontaktu z kofeiną już trudniej uniknąć. A z czekoladą... Po co w ogóle próbować? ;-)

Książka może nie opowiada o jakichś przełomowych odkryciach, ale zapewne trudno ich dokonać w dziedzinie bliskiej każdemu i zgłębianej od tysięcy lat. Pozwala jednak usystematyzować wiedzę, poznać dotychczasowe badania i wnioski.

Jeśli temat kogoś wciągnął, to imponująca bibliografia (ponad 40 stron) pozwoli kontynuować badania. Indeks też może się przydać.

I bardzo spodobał mi się rysunek na okładce — truskawka w kształcie serca, z czubkiem umoczonym w ciemnej czekoladzie i z liściem marihuany w roli szypułki. Zgrabny i ładny sposób na zawarcie wszystkiego, co jest w tytule, w jednym obrazku.

Język poprawny i przystępny, bez nadużywania fachowych terminów. Jak zwykle w serii "Spectrum", irytowało mnie przeniesienie przypisów na koniec rozdziału.

5 komentarzy:

  1. Jak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie zauważyłam tych komentarzy, przepraszam.
      Miło mi się, że się recka spodobała. :-)

      Usuń
  2. Fajnie to wszystko zostało tu opisane.

    OdpowiedzUsuń