piątek, 4 maja 2018

"Hotel Bertram" — nostalgicznie

Tytuł:             At Bertram's Hotel     
Tytuł tłumaczenia: Hotel Bertram          
Autor:             Agatha Christie        
Wydawnictwo:       HarperCollinsPublishers
Rok 1. wydania:    1965                   

Dość długa, jak na tę Autorkę, powieść. Nietypowa o tyle, że to niezupełnie panna Marple rozwiązuje zagadkę. Niezmordowana staruszka jest tylko obecna na miejscu zbrodni i dostarcza Scotland Yardowi kilku kluczowych informacji. Sama również sporo wie, ale to nie jej wiadomości i przemyślenia najbardziej popychają fabułę do przodu. No i na trupa trzeba dość długo czekać.

Z kart wylewa się tęsknota za minioną epoką. Już nigdzie nie ma takich wygodnych foteli, takich smacznych ciasteczek, tak dobrze wyszkolonej służby... Tylko w jednym londyńskim hotelu człowiek odnosi wrażenie, że czas się zatrzymał we wspaniałych, przedwojennych czasach. Miejscu straszliwie drogim, ale i tak zbyt pięknym, aby mogło być prawdziwe.

Ogólnie jednak Christie nie potępia postępu. Może nie wszystko pochwala, ale wydaje się dochodzić do konkluzji, że nie warto opierać się zmianom. Sądzę, że to słuszne przesłanie.

Fabuła rozbudowana, dostajemy wiele wątków: mnóstwo brawurowych napadów przyprawiających policję o ból głowy, komplikację rodzinne — matkę, która nie chce nawet spotkać się z osieroconą przez ojca córką, ukrywane przed opiekunami romanse córki, zaginięcie roztargnionego księdza, strzelaninę przed hotelem...

Bohaterów również wyjątkowo wielu. Niektóre postacie pojawiają się często — te są bardziej rozbudowane — inne tylko migną w korytarzu, przenosząc walizki. Na uwagę zasługuje rodzimy akcent — jednym z ludzi kręcących się w pobliżu hotelu jest pół-Polak Ladislaus Malinowski. Szkoda, że to niezbyt świetlana postać. Ale za to świetny rajdowiec. ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz