niedziela, 20 maja 2018

"Kobiety mafii" — groch z kapustą

Tytuł:           Kobiety mafii
Tytuł oryginału: Lady Scarface
Autor:           Diane Ducret 
Wydawnictwo:     Znak         
Rok 1. wydania:  2016         

Przede wszystkim zwraca uwagę poszatkowanie tekstu. Autorka skacze między poszczególnymi kobietami. Trochę żony Ala Capone, scenka z dwiema siostrami prowadzącymi dom publiczny w Chicago, historia żony jakiegoś pomniejszego mafiosa... I tak w kółko. Po stu stronach trudno się połapać, czyją narzeczoną była Billie i z kim związał się "Kulomiot". A tu trzeba co chwilę sobie przypominać, na jakim cliffhangerze urwały się losy aktualnie omawianej pary.

Zapewne te kilkustronicowe scenki zostały ułożone w porządku mniej więcej chronologicznym. Acz tezie tej wydaje się przeczyć początek — scenka z 1938 roku, w której wierna Mae odwiedza Ala w Alcatraz. A zaraz potem skok do Chicago z 1900. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, Ducret ułożyła spis treści opierając się na artykułach z gazet, na początek, dla zanęcenia czytelnika, wrzucając fragmencik z najbardziej znanymi postaciami.

Oryginalny tytuł wydaje się nawiązywać do partnerki Ala Capone, który nosił właśnie taki przydomek — z racji pamiątki po knajpianej bójce. Ale na kartach pojawiają się również dziesiątki innych kobiet, więc moim zdaniem polskie tłumaczenie lepiej oddaje treść książki.

Praca w dość ciekawy sposób opowiada o kobietach niejednokrotnie czynnie współpracujących z łamiącym prawo ukochanym. A niekiedy naprawdę nie zadających pytań, skąd pochodzą przynoszone do domu pieniądze. Jednak prawie zawsze — kobiet milczących na zewnątrz. Czasami Autorka przytacza odpowiedzi pań podczas przesłuchań. Tak nie zawierające żadnej treści, że aż wygląda to na niezłe osiągnięcie.

Ciekawym wątkiem wydawał mi się ten dotyczący Hoovera. Autorka przedstawia go jako mizogina, czasami chyba niezupełnie racjonalnie myślącego i oceniającego kobiety, których poszukiwał i w ogóle związane z mafią. Nie znałam szefa FBI od tej strony.

Tekst zdobi kilkanaście czarno-białych fotografii. Znowu — przetasowane w dowolny sposób: ani zgodnie z kolejnością występowania, ani chronologicznie, ani według sławy, ani alfabetycznie. Nie potrafiłam znaleźć klucza.

Odnalezienie upatrzonej postaci ułatwia indeks. Nie ma natomiast bibliografii (acz bardzo wiele źródeł podano w licznych przypisach).

Pod względem językowym książka mnie nie zachwyciła. Szczególnie przeszkadzały zagubione podmioty, ale powtórzenia również nie wyglądały ładnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz