sobota, 29 września 2018

"Morderstwo pod cenzurą" — lublińskie zbrodnie

Tytuł:          Komisarz Maciejewski
Tom:            1                   
Autor:          Marcin Wroński      
Wydawnictwo:    Red Horse           
Rok 1. wydania: 2007                

Podtytuł "Morderstwo pod cenzurą" nie rzuca się w oczy — w moim wydaniu na okładce go w ogóle nie ma — ale to pod nim znana jest książka. Zapewne, żeby jakoś odróżniała się od pozostałych tomów cyklu o komisarzu Maciejewskim (ten jest pierwszy), a bohater na razie jest podkomisarzem.

Kryminał retro — akcja rozgrywa się w środku dwudziestolecia międzywojennego, w ciągu tygodnia. Podobało mi się odwzorowanie realiów (chociaż się na tym nie znam, więc może jednak jakieś anachronizmy są), łącznie z politycznym tłem: kilka wzmianek o marszałku Piłsudskim, antagonizmy między prawicą a komunistami, do tego powszechna niechęć do Żydów... I na dzień dobry — brutalne morderstwo redaktora jednej z gazet.

Wszystko (no, pomijając jeden samochodowy pościg) rozgrywa się w Lublinie. Jak Autor przyznaje w posłowiu — chciał zapełnić białą plamę na mapie polskiej kryminalistyki. W zorientowaniu się w ówczesnym mieście pomagają dwie mapki pod skrzydełkami okładki. Miły akcent dla czytelnika, który nigdy Lublina nie odwiedzał. Zresztą, pewnie sporo się tam zmieniło przez ostatnie niemal stulecie.

Bardzo męska książka — zaczyna się i kończy na ringu bokserskim (ładna klamra, swoją drogą), główne role odgrywają mężczyźni. Kobiety... cóż, mogą sprzątać, pisać na maszynie albo się prostytuować. Takie czasy. Mimo to powieść czytało się szybko i przyjemnie.

Na początku miałam pewien problem z natłokiem hurtowo wprowadzanych bohaterów, ale szybko dało się nad nimi zapanować i zapamiętać, kto jest główną mendą, a kto tajniakiem. Uważam, że postacie zostały całkiem przyzwoicie zarysowane.

Protagonista, nie bacząc na liczne kłody pod nogami, dowiaduje się, kto i dlaczego zabił. Podczas tego procesu komisarz musi zmierzyć się z poważnymi dylematami. To, moim zdaniem, dodało głębi książce.

Pod względem językowym daleko do ideału. Trafiają się literówki, zgubione podmioty. Fakt, nie ma ich dużo, ale za to jest błąd ortograficzny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz