sobota, 1 września 2018

"Rzecz o języku" — dużo wyjaśnień

Tytuł:          Rzecz o języku
Autor:          Jan Miodek    
Wydawnictwo:    Ossolineum    
Rok 1. wydania: 1983          

Pierwszy września, więc wypadałoby omówić coś związanego z nauką lub szkołą. Padło na język polski. "Rzecz o języku" to zbiór felietonów, które wcześniej ukazywały się na łamach "Słowa Polskiego" w rubryce o identycznym tytule. Podtytuł — "Szkice o współczesnej polszczyźnie" — mówi, czego należy spodziewać się po książce.

Teksty krótkie — od niecałej strony do pięciu — zebrane w siedmiu działach: ogólnych zagadnieniach, dotyczących wyrazu, słowotwórstwa, fleksji, frazeologii, nazw własnych oraz wymowy, pisowni i interpunkcji. Typowy felieton zaczyna się od wątpliwości zgłaszanych przez czytelnika, po których następuje omówienie problemu, często pokazujące ewolucję danego słowa lub zwrotu.

Z tych wyjaśnień można się wiele nauczyć. Pełno tu derywacji postępowych, tematów leksykalnych, rzeczowników trwardotematowych i innych specjalistycznych określeń. Nawet jery zostały wyjaśnione o wiele dokładniej niż na lekcjach w liceum. Polska język bardzo ciekawa język i bogata historia ma.

Obawiam się jednak, że Autor lepiej wypada na wizji niż na papierze — gestykulacja i mimika urozmaicają przekaz. Bez nich całość wygląda dość sucho; jest pytanie, jest wyczerpująca odpowiedź. Brakuje zjadliwości Stillera, anegdot Rusinka... A takie czynniki bardzo ułatwiają zapamiętanie. Ale może po prostu w momencie pisania tych tekstów Miodek był jeszcze za młody, dopiero z czasem się rozkręcił.

Autor zajmuje dość liberalne stanowisko, jeśli chodzi o krytykowanie uzusu. Jeśli tylko nowa forma ma cień logiki, użyteczności, jest krótsza lub łatwiejsza do wymówienia — istnieją duże szanse na aprobatę. No, nie w każdych okolicznościach, nie od razu trzeba wpuszczać ją na literackie salony, ale w nieformalnych sytuacjach...

Język, oczywiście, bardzo bogaty. Występuje wiele żargonowych terminów, ale spokojnie możne je zrozumieć mimo braku formalnych definicji. To w końcu nie miejsce na pełen wykład. Trafiają się literówki, ale jest również errata, więc jako czytelniczka nie czuję się zlekceważona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz