sobota, 13 lipca 2019

"Słowodzicielka" — oryginalny początek

Tytuł:          Słowodzicielka          
Autor:          Anna Szumacher          
Wydawnictwo:    Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok 1. wydania: 2019                    

W książce rzuca się w oczy oryginalne zawiązanie fabuły — postacie drugoplanowe budzą się, nie bardzo wiedzą, kim są, ale postanawiają szukać głównego bohatera. Przy okazji mogą poprzebierać w rozmaitych wątkach. Interesujący sposób na zburzenie czwartej ściany. Po pewnym czasie akcja skręca w stronę bardziej stereotypowego fantasy, ale zachęcający wstęp zostaje w pamięci. 

Finał nie do końca mnie przekonuje, lecz chyba muszę go zaakceptować wraz z resztą inwentarza. Tym bardziej, że niby jakiś etap się kończy, jest pretekst do postawienia ostatniej kropki w książce, ale i możliwość kontynuacji aż się prosi o zaistnienie. Bo czy ja dobrze zrozumiałam epilog?

Postacie złożone zostały ze znanych elementów, jednak udaje im się zachować pewien wdzięk i powiew świeżości. Jeśli ktoś jest potomkiem boga ognia, to nie do końca zdaje sobie sprawę ze wszystkich konsekwencji tego faktu, a magią posługuje się odruchowo i nieświadomie. Chociaż ja nie nadawałabym takiemu dziecku imienia "Agni". No, chyba że ojciec się uparł...

Akcja częściowo rozgrywa się w naszym świecie, częściowo w standardowym quasiśredniowiecznym fantasy, zasiedlonym przez smoki i księżniczki. Ale i tu są elementy nietypowe. Podobał mi się sposób wybierania kolejnego króla, acz chętnie poznałabym więcej szczegółów. Interesujące refleksje na temat konieczności dopracowania szczegółów literackiego uniwersum. Ten aspekt również wzbudził moje uznanie.

Dodatkowo lekkości dodaje humor, nieco absurdalny. No, śmieszą mnie bohaterowie szukający swojej przygody. To takie... bohaterskie — coś trzeba zrobić, zapewne komuś nastukać, ale jeszcze nie wiadomo dokładnie, komu i za co...

Ogólnie — powieść lekka, łatwa i przyjemna. I raczej grzeczna: ani scen seksu, ani drastycznych mordobić z morzem flaków... Już więcej miejsca poświęcono środkom czystości niż wabikom typowym dla nastoletnich chłopców.

Nie zauważyłam językowych wpadek.

3 komentarze:

  1. Naprawdę podobała ci się ta kaszana? Przecież ta Szumacher buduje zdania na poziomie gimnazjum, bohaterowie niczym nie różnią się od siebie - główną cechą wspólną jest kretynizm, fabuła standard, a humor raczej żałosny. Budowanie opisów na wciąż powtarzanych tych samych elementach (czołem się jakbym czytał pamiętnik fryzjerki - co strona, to jakaś wzmianka o włosach)... Wady tego czegoś (nie nazwę tego powieścią) można ciągnąc bez końca. Pozytyw - fajny pomysł, ale to paliwo na max pięć stron.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, naprawdę mi się podobało. Chyba dzięki nietypowemu pomysłowi --- przywiązuję do tego dużą wagę. I czary słowodzicielki też fajne --- od razu załatwiają nawiązania do (pop)kultury.
    Włosy mi nie przeszkadzały (może dlatego, że sama mam długie i jakoś nauczyłam się z nimi żyć ;-) ). Na stopień rozbudowania zdań nie zwracałam uwagi.
    Faktycznie, jak o tym wspominasz, to bohaterowie są raczej prości i czarno-biali.
    Że fabuła standardowa, się nie zgodzę --- standard to banda wspaniałych wojowników ratujących świat.
    Ale nie twierdzę, że to literatura przez L, głęboka i poruszająca arcyważne problemy. Lekka rzecz, do przeczytania bez zobowiązań.

    OdpowiedzUsuń