niedziela, 21 lipca 2019

"Wszystkie lektury nadobowiązkowe" — błyskotliwie

Tytuł:          Wszystkie lektury nadobowiązkowe
Autor:          Wisława Szymborska              
Wydawnictwo:    Znak                            
Rok 1. wydania: 2015                            

Zbiór ponad pół tysiąca felietonów na temat przeczytanych książek. Teksty zostały wcześniej opublikowane w różnych czasopismach. Wszyscy, z Autorką włącznie, zgadzają się, że nie są to recenzje, tylko mniej lub bardziej związane z daną książką rozważania o rozmaitych sprawach. Jak zaznaczono w tytule — bez pozycji klasycznych, z kanonu szkolnego.

Teksty są krótkie — strona, góra dwie, uporządkowane chronologicznie, znaczy według czasu ich pierwotnej publikacji. Pierwszy dotyczy książki wydanej w 1967 roku, ostatni — w 2002. W tytule każdego podano autora (lub redaktora), tytuł, ewentualnego tłumacza, autora wstępu, posłowia itp. oraz wydawnictwo i rok opublikowania. Felietony zazwyczaj składają się z tylko jednego akapitu. Nie ma streszczeń książek, raczej dywagacje wywołane lekturą.

Co czytała Szymborska? Oczywiście poezję, z różnych krajów, w różnych językach (acz felietony zawsze dotyczą polskich wydań). Ponadto zaskakująco dużo książek popularnonaukowych, sporo dzienników i biografii, dzieła o rozmaitych dziedzinach sztuki. Trafiały się również poradniki, a nawet książki ezoteryczne (delikatnie wykpiwane). Zaskoczyło mnie kilka wydawnictw słownikowych — trudno mi wyobrazić sobie, że ktoś czyta takie rzeczy od deski do deski. Z tekstów wyłania się obraz Autorki — kobiety o szerokich horyzontach (wachlarz tematyczny jest imponujący), wrażliwej, empatycznej, kochającej zwierzęta i resztę przyrody, bardzo inteligentnej, sceptycznej, dobrej obserwatorki, z dystansem do siebie.

Czego nie czytała? No, a przynajmniej jakich lektur w książce nie ma? Jak już wspomniałam, pominięto klasykę, z którą dzieci muszą zapoznać się w szkole (mimo to, jestem święcie przekonana, że Szymborska klasyków czytała, i to ze zrozumieniem). Oprócz tego nie znajdzie się tu powieści bestsellerowych, służących głównie rozrywce — kryminałów, thrillerów, romansów... Fantastyka pojawia się bardzo rzadko, nad czym ubolewam.

Punktów wspólnych mamy niewiele, ale jednak się trafiają. Jeśli nie te same tytuły, to przynajmniej autorzy, mniej lub bardziej przypadkowi (przynajmniej w moim przypadku) — Arystoteles, Romain Gary, Hoimar von Ditfurth... Zawsze to nobilitujące, taka świadomość współdzielenia lektur, odwracania tych samych kartek (no, przynajmniej tym samym stylem zapisanych).

Ciekawie przedstawia się ewolucja tekstów. Początkowe są dość krótkie, poniżej strony, później wydłużają się do około dwóch, jakby Autorka stopniowo nabierała wiary w siebie. Najkrótszy felietonik dotyczy książki napisanej nieprzystępnym żargonem naukowym. Liczy sobie 9 linijek, z czego dwie trzecie to zacytowane zdanie — faktycznie, z bardzo małą liczbą ludzkich, powszechnie zrozumiałych słów. W tytułach pojawiają się komentarze na temat na przykład przekładu, W latach '90 dochodzi dodatkowy tytuł, nie mający wiele wspólnego z tym nadanym przez autora omawianego dzieła. Zmienia się również treść — po upadku socjalizmu znikają narzekania na niskie nakłady, niedostępność książek, słabą jakość ilustracji... W to miejsce pojawiają się inne problemy. Kapitalizm...

Język przebogaty, skrzący humorem. Rozważania inteligentne, bez żadnego lania wody. Widać troskę o różne aspekty świata — a to niesprawiedliwość, a to los zwierząt (dzikich i domowych), a to zmiany społeczne...

Jako że Autorka lubiła indeksy, nie brakuje ich w książce: mamy indeks autorów oraz tytułów.
Żadnych usterek nie zauważyłam, noblistom sadzenie byków nie przystoi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz