Autor: Jo Nesbø
Siódmy tom cyklu o Harrym Hole. To strasznie sponiewierany policjant — ukochana kobieta go zostawiła (chociaż czasem wraca na chwilę), wszyscy wiedzą, że jest alkoholikiem, ze dwa razy chcą go wywalić z roboty, fizycznie też nieźle obrywa... Cud, że facet jeszcze nie oszalał. Chociaż... Pewności nie ma.
Chyba bardziej podoba mi się oryginalny tytuł. Bałwan odgrywa większą rolę niż pierwszy śnieg. Ktoś morduje kobiety. Na ogół właśnie w pierwszym dniu zimy i zostawia w pobliżu bałwana. W różnych miejscowościach, raz na rok, czasami ciało nie zostaje znalezione, więc policja nieprędko odkrywa, że to nie są zwyczajne zaginięcia. Oczywiście morderca zostaje nazwany Bałwanem. Ciekawe, dlaczego polskie tłumaczenie jest inne. Być może poszło o to, że u nas "bałwan" ma wiele znaczeń?
Kandydatów na zbrodniarza nie brakuje — ludzie z różnych powodów coś tam próbują zachować w tajemnicy, zwłaszcza przed policją. Zazwyczaj robią to nieudolnie, skupiają na sobie podejrzenia, a w końcu dają się wrobić. Udało mi się dość wcześnie obstawić właściwą osobę, być może dlatego, że źle zinterpretowałam podpuchę. :-) Ale i tak czytało się szybko, końcówka trzymała w napięciu.
Kilka razy Autor podkreśla, że w Norwegii nie ma seryjnych morderców, że takie rzeczy to w Stanach, ale jednak po raz kolejny Harry mierzy się z tym problemem. Tym razem nie ma podróżowania po egzotycznych i ciepłych krajach, wszystko dzieje się o wiele bliżej domu.
Pojawia się nietypowe narzędzie zbrodni. Nie aż tak wredne i pomysłowe jak w Pancernym sercu, ale też potrafi wzbudzić dreszcze. A przecież to w gruncie rzeczy coś pożytecznego.
Nie zauważyłam wpadek językowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz