Autor: Paulina Świst
Wydawnictwo: Akurat
Spodziewałam się kryminału, ewentualnie thrillera, bo stało na takiej półce w bibliotece, a i początek nieźle się zapowiadał. Niestety, szybko okazało się, że inspirację stanowił raczej Grey niż Holmes. Książka nie spodobała mi się na wielu poziomach.
Akcja toczy się głównie w łóżku. Metaforycznie rzecz ujmując, bo bohaterowie wykazują się fantazją i w wiadomym celu wykorzystują a to balkon, a to jacuzzi... Słowo "Tinder" pada częściej niż "śledztwo". Dopiero gdzieś w drugiej połowie z dialogów wyłania się jakaś tam intryga kryminalna. I tam też koncentrują się wydarzenia, w które trudno było mi uwierzyć.
No właśnie — dialogów. One też mnie denerwowały, a książka składa się głównie z nich. W dialogach bohaterowie przekonują siebie (samych albo nawzajem), że są najbardziej zarąbiści na świecie. Ewentualnie dogryzają rywalom. Normalnie samczyki obsikujące teren, stroszące piórka i wydzierające się na całe gardło. I samiczki wbijające w partnerów rozanielone spojrzenia.
Bohaterowie irytowali mnie jeszcze bardziej. Złota młodzież, której nie cierpię i w realu staram się omijać szerokim łukiem. Zabawa według nich to chlanie, ćpanie i bzykanie, względnie różne kombinacje powyższych. Uch, myślałam, że to gimbaza w ten sposób wyobraża sobie szczęśliwe życie dorosłych, którzy mogą bez problemów kupić każdy alkohol.
Podobno główny bohater jest strasznie inteligentny, ale muszę w tej kwestii wierzyć zapatrzonej w niego dziewczynie, bo żadnych dowodów nie widać. Rozkręcenie karuzeli vatowskiej czy pilotowanie samolotu jeszcze nie świadczy, że Mensa błaga delikwenta o wstąpienie w jej szeregi. Bo w pozostałych sprawach to impulsywny dzieciak, który do podejmowania decyzji nie używa głowy.
W temacie usterek — rozbawiła mnie fraza "zapytałam, biorąc go do ust". Hmmm, nikt narratorki nie uświadomił, że taka konstrukcja zdania oznacza jednoczesność obu czynności, a z pełną buzią się nie gada? Pomniejsze wpadki też się zdarzały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz