niedziela, 30 kwietnia 2023

"Nieznane losy autorów lektur szkolnych" — jak w tytule

Tytuł:       Nieznane losy autorów lektur szkolnych
Autor:       Sławomir Koper                        
Wydawnictwo: Fronda                                
Rok wydania: 2020                                  

Podtytuł brzmi: "wstydliwe tajemnice mistrzów pióra" i może trochę zbyt wiele obiecuje. Acz prawdą jest, że Autor koncentruje się głównie na trójkątach i bardziej skomplikowanych figurach w biografiach literatów. Ale nie samym seksem człowiek żyje, Słowacki grał na giełdzie i nawet odnosił sukcesy...

Piętnaście osób — kobiet i mężczyzn, z wyraźną nadreprezentacją poetów. Uszeregowani chronologicznie, od Słowackiego do Herberta. O niektórych wcześniej chyba nie słyszałam, najbardziej zaskoczyła mnie żona Broniewskiego (ona w ogóle była artystką?).

Każde z nich dostało dla siebie około dwudziestu stron, na których Koper omawiał wybrane fragmenty ich biografii. Jako się rzekło — ze szczególnym uwzględnieniem komplikacji damsko-męskich. I nie tylko, co się mamy ograniczać. A artyści potrafili poszaleć... Oprócz słów jest jeszcze karykatura i na ogół jeszcze co najmniej jeden satyryczny obrazek na temat twórcy.

Książka uświadomiła mi, że wszyscy literaci w każdej epoce świetnie się znali (jak oni to ogarniali, skoro często mieszkali w różnych krajach, a internetów jeszcze nie było?). W szkołach prezentuje się ich raczej jako izolowane wyspy. No, owszem, wiadomo, że Mickiewicz przyjaźnił się z Puszkinem i nie lubił Słowackiego, ale to tyle. Nie miałam pojęcia, że Pawlikowska-Jasnorzewska była siostrą Magdaleny Samozwaniec... A tu jeszcze czasem Brzechwa dorzucił jakiś komentarzyk, czasem Tuwim palnął mówkę...

Lektura przyjemna i pożyteczna.

Nie zauważyłam usterek językowych (zakładam, że pewną Marię zwano Marą, bo powtarza się to kilka razy).

7 komentarzy:

  1. Broniewski miał trzy żony, a dwie też pisały. Chyba nawet obie były autorkami lektur (omawianych za PRL-u). Z tymi siostrami to ciężko się domyślić: jedna pseudonim, druga nazwiska po mężach, a z domu były Kossakówny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzadko kto z tej ferajny ograniczał się do jednego współmałżonka... No, ale właśnie za PRL-u. Broniewska nie pasuje, IMO, do towarzystwa. Może jakieś tam czytanki kiedyś przerabiałam, ale to przecież nie jest prawdziwa literatura.
      Wiedziałam, że Samozwaniec była córką i wnuczką malarza Kossaka (coś tam autobiograficznego jej czytałam), ale tożsamość siostry mnie zaskoczyła.

      Usuń
    2. To raczej książki były, nie czytanki (ja już tego nie miałem). Może do tych tajemnic bardziej pasowała. Poza tym ,,lektury szkolne,, ; czy wszystko, co się omawia na polskim to taka wielka literatura?

      Usuń
    3. Książki Broniewskiej na pewno nie przerabialiśmy. Może jakiś tam fragmencik "O człowieku, który się kulom nie kłaniał", ale to właśnie było zamieszczone w podręczniku, jako czytanka... To niekoniecznie musi być wielka literatura, ale powinna być prawdziwa, a nie ramota. Gazetek sieci handlowych też się na polskim nie powinno przerabiać.

      Usuń
    4. Teksty propagandowe/po linii obecnej władzy właśnie się przerabia. Tak było, jest i pewnie niestety będzie. Chociaż faktycznie nie powinno być.

      Usuń
    5. No, przerabia się w szkołach, niekiedy nawet trafi się cały podręcznik napisany po tej linii. Ale nie nazywajmy tego wybijającego szamba krynicą mądrości...

      Usuń
    6. Ja nie nazywam. :) Z innej beczki, Marię Obrembę (pierwszą żonę Mrożka) faktycznie nazywano Marą. A z (nie)znanych rodzeństw, to niedawno dowiedziałem się z krzyżówki, że Barańczak był bratem Musierowicz.

      Usuń