środa, 17 sierpnia 2016

"Kod Leonarda da Vinci" — prokobiecy bestseller

Tytuł:             Da Vinci Code        
Tytuł tłumaczenia: Kod Leonarda da Vinci
Autor:             Dan Brown            
Wydawnictwo:       Corgi Books          
Rok 1. wydania:    2003                 

Bardzo znana książka, słynna głównie z kontrowersyjnych tez i wciągającej fabuły. Nie dziwota, że mnóstwo ludzi ją przeczytało — jedni z powodu owych głośnych polemik, inni dla historycznych ciekawostek, a większość zapewne dlatego, że kartki same się przewracają.

Na samym początku zadufany policjant niesłusznie oskarża głównego bohatera o morderstwo. To natychmiast kupuje prześladowanemu sympatię czytelnika, a dalej po prostu akcja leci i nie ma czasu do namysłu. Do tego dochodzi temat znakomicie rozpalający wyobraźnię, osnuty licznymi legendami. I jeszcze da Vinci w tytule. Zawsze miałam słabość do geniuszy.

Trudno się dziwić, że Kościół katolicki skrytykował książkę. Przez większość powieści jego przedstawiciele nie są przedstawiani w korzystnym świetle, dopiero pod koniec Brown nieco łagodzi stanowisko. Ale i tak zapewne poszło o bardzo śmiałą hipotezę, niezgodną z Biblią.

No i nie mógł nie spodobać mi się silny wątek prokobiecy. Jestem skłonna zgodzić się z Autorem, że chrześcijaństwo nie potraktowało kobiet sprawiedliwie. Czytałam fragmenty próbujące odpracować wielowiekowe zaniedbania z dużą satysfakcją.

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to do przesadnej amerykańskości. Sophie, Francuzka, podaje wymiary obrazu w stopach, Langdon myśli o cenie wyrażonej w dolarach... Ale pewnie to z myślą o amerykańskim odbiorcy powstało. I inne drobiazgi — mężczyzna nagle obudzony przed spotkaniem z klientami, ma czas, aby przejrzeć zdjęcia poszukiwanych przez Interpol. Te szczegóły nie psuły jednak przyjemności z lektury. Gorzej z wrażeniem, któremu niekiedy nie mogłam się oprzeć — że gdyby bohaterowie chociaż przez chwilę się zastanowili, zamiast bez przerwy działać impulsywnie...
“Pozwalały na wysysanie pewnych nieznanych nam gazów z wody i następnie wypuszczenie je w odpowiednia stronę.”, a szczególnie: “nieznanych nam gazów” mówi o tym, że nie taka woda jaką ją znamy
“Pozwalały na wysysanie pewnych nieznanych nam gazów z wody i następnie wypuszczenie je w odpowiednia stronę.”, a szczególnie: “nieznanych nam gazów” mówi o tym, że nie taka woda jaką ją znamy

Książka niewątpliwie ciekawa. I ze względu na zwroty akcji, i serwowaną wiedzę związaną z architekturą, historią, sztuką... Momentami ciekawiło mnie, co z tego jest prawdą. Brown twierdzi, że opisy dzieł sztuki, architektury, dokumentów i tajnych obrzędów się zgadzają. A zagadki (w które powieść obfituje) pozwalają odbiorcy spróbować własnych sił.

4 komentarze:

  1. Wciągającej czy naciąganej fabuły? Czytałem to dawno temu, z dużym niesmakiem. Z tego co pamiętam, autor bardzo ułatwiał sobie pracę, a bohaterom życie. Ot przykład (mam nadzieję, że nie poplątam) - uciekają gdzieś przez las i zupełnym przypadkiem okazuje się, że mieszka tam przyjaciel (jak wiadomo, przyjaciele z zasady mieszkają w lasach), który - co za zbieg okoliczności - dysponuje samolotem (normalka, skoro ktoś mieszka w lesie, to musi mieć samolot), który bardzo upraszcza ową ucieczkę... Dla mnie rozwiązania fabularne były żenujące. Nigdy więcej nie wziąłem do ręki żadnej książki z napisem na okładce Dan Brown.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie jednak wciągającej. Nie aż tak, żebym nie mogła się oderwać, bo już kiedyś książkę czytałam, ale jednak interesującej.
      Ten przyjaciel... Gdyby go nie było stać na samolot, to zapewne w ogóle nie przeprowadziłby się do Francji. Fakt, to wyjątkowo sprzyjający zbieg okoliczności, że facet mieszkał w pobliżu. Ale gdyby bohaterowie musieli przejechać pół tysiąca kilometrów kradzionym, nieco zdewastowanym samochodem (to, że Langdon słabo sobie radzi bez automatycznej skrzyni biegów, to akurat bardzo realistyczny kawałek), to pewnie by ich policja złapała i dwie trzecie książki spędziliby w areszcie.

      Usuń
  2. Rzeczywiście, czyta się szybko. Chociaż przez parę książek D. Browna przewija się ten sam schemat i to zniechęca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była pierwsza książka Browna, którą przeczytałam, więc nie zdążyłam się zniechęcić. Fakt, innych już tak dobrze nie pamiętam, już tak się nie podobały... Tylko jeszcze ta z wyrazami, które identycznie wyglądają do góry nogami, przypadła mi do gustu.

      Usuń