środa, 18 kwietnia 2018

"Wyspa Pascalego" — raport

Tytuł:           Wyspa Pascalego  
Tytuł oryginału: Pascali's Island 
Autor:           Barry Unsworth   
Wydawnictwo:     Prószyński i S-ka
Rok 1. wydania:  1980             

Książkę wyróżnia forma — ma postać raportu pisanego przez szeregowego informatora do tureckiego sułtana. I ten raport okazał się dla mnie straszliwie nudny, szczególnie na początku. Szpieg rozwodzi się nad nieistotnymi pierdołami: jak wygląda morze w danej chwili, co bohater myśli, że inni ludzie o nim sądzą, czynności rybaka zarzucającego sieci... Nie kryje przy tym, że poprzednie doniesienia w części zostały wyssane z palca. Co kilka stron jojczy, że potrzebuje podwyżki (i na co — że nowe okulary, że ceny wzrosły...) albo że nie otrzymuje żadnej odpowiedzi na swoje listy. No, ja bym takiego informatora pogoniła do wszystkich diabłów.

Na szczęście książka jest krótka, a w drugiej połowie fabuła się rozkręca. Strach o własne życie (i pieniądze, nie zapominajmy o pieniądzach, Ekscelencjo) wypycha marudzenie. Akcja rozgrywa się w 1908 roku — w czasach niepokojów na Bałkanach, tuż przed detronizacją dostojnego adresata — na niewielkiej wyspie na Morzu Egejskim. Nie ma jednak wiele wspólnego z nowożytną historią. Głównym czynnikiem sprawczym jest angielski archeolog.

Bohaterowie dość porządnie zarysowani. Oczywiście, przez pryzmat tego wiecznie biadolącego informatora. Obserwacje na temat innych postaci ciekawe, każdy ma swoje cele, dążenia i tajemnice. Podobało mi się, że nikt nie jest wyłącznie dobry ani wyłącznie zły.

Fabuła niezbyt ciekawa, a nuda jest jeszcze uwypuklana przez formę raportu — narrator nie dosyć, że ciągle biadoli, to od czasu do czasu uprzedza fakty. Bo przecież trzeba powiadomić sułtana, o czym będzie czytał za kilka stron.

Za to pod względem językowym porządnie — nie pamiętam żadnych usterek. Może i coś było, ale zapewne złożyłam to na karb wad nieszczęsnego szpiega.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz