czwartek, 13 maja 2021

"Polska demonologia ludowa" — o straszydłach

Tytuł:          Polska demonologia ludowa
Autor:          Leonard Pełka            
Wydawnictwo:    Replika                  
Rok 1. wydania: 1987                     

Podtytuł: "Wierzenia dawnych Słowian". Książka niedawno zmarłego Autora — zgodnie z tytułem — opowiada o różnych strachach nękających od wieków bogobojnych Słowian. Przede wszystkim przodków Polaków, ale niekiedy również braci ze wschodu i południa. Głównie to pomniejsze byty nadprzyrodzone, występujące całymi gromadami; płanetniki, rusałki, południce, strzygi itp. Ale zdarzają się również słynniejsze, znane z imienia — poszczególne diabły czy "białe damy" z tego czy tamtego zamku.

Na ogół byty szkodzą ludziom, niekiedy nawet ich zabijając. Ale zdarza się, że pomagają (strzegą pól, wskazują właściwą drogę) lub są neutralne (znikają po dostrzeżeniu człowieka, śpiewają sobie, tańczą, płaczą). Często wierzenia w te stwory są zabawnie przemieszane z chrześcijaństwem — wystarczy przeżegnać się lub pomodlić, by zapewnić sobie bezpieczeństwo.

Książka bogata w fakty, ale mało wciągająca. Pełno w niej rozmaitych wyliczanek; tyle procent informatorów uważa, że dane widziadło pojawia się pod postacią kobiety w białej sukni, tyle procent — nagiego dziecka, tyle — mężczyzny ubranego po miejsku... Albo całe listy sposobów obrony lub krótkich cytatów z definicjami, opisami i poradami.

Chyba z tego powodu język wydaje się sztywny, miejscami nawet podejrzanie przypominał mi socjalistyczną nowomowę. Brakowało komentarzy, żartów, jakiegoś osobistego spojrzenia Pełki na temat. Suche te wszystkie wiadomości.

Za to osoba Autora objawiła się z nawiązką w ilustracjach, co odrobinę mnie zdegustowało. Owszem, ładne, kolorowe, na lepszym papierze niż reszta książki, ale... Zdjęcie Autora, fotografie gabinetu, portrety Autora, bibeloty i pocztówki z kolekcji Autora... Ja rozumiem, że człowiek niedawno zmarł i można chcieć go uczcić, ale taki kult jednostki nie pasuje mi do nauki. Ponadto ze zdjęć wynika, że Pełka miał swój portret nad biurkiem. No, ja bym wolała nie patrzeć tak często na własny wizerunek...

Na końcu pracy zamieszczono bibliografię, dość długą, około dziesięciu stron. Przydałby się jeszcze indeks albo chociaż bardziej szczegółowy spis treści.

Pod względem poprawności języka całkiem dobrze. Tylko gdzieś zabłąkała się literówka czy powtórzenie.

4 komentarze:

  1. Dość nieszczęśliwy podtytuł "Wierzenia dawnych Słowian" dodał
    współczesny wydawca z pobudek komercyjnych. Te wznowienia Pełki to typowy skok na kasę - nieco mylący podtytuł, paskudne okładki, eksponowanie w księgarniach w dziale "Fantastyka"... Ot, wydoić fanów Słowiańszczyzny i miłośników fantastyki.

    A język.. Pełka był naukowcem, a nie lechickim bardem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, trzymają książkę w fantastyce? Czego ludzie nie zrobią dla forsy... Ja kupiłam w PWN i tam leżała na swoim miejscu.
      A język... Można jednocześnie być naukowcem i gawędziarzem. Tu wyszło bardzo sucho.

      Usuń
    2. W Empiku i Świecie Książki widziałem na półkach z fantastyką.

      No tak, uczony może pisać fascynująco. Ale nie musi, nie za to jest oceniany. Oceniany jest za rzetelność. A pisanie... Grunt, żeby była to poprawna polszczyzna.

      Usuń
    3. Prawda, umiejętność zainteresowania odbiorcy nie musi należeć do kryteriów oceny naukowca. Ale przyjemniej się czyta i słucha tych, którzy to potrafią.

      Usuń