Zbiór esejów o japońskiej sztuce. Zaczyna się od tematyki związanej z tytułem (dość uniwersalnej i zrozumiałej dla zachodniego odbiorcy), a potem stopniowo przechodzi do coraz bardziej partykularnych zagadnień interesujących Autora. Pojawiają się również osobiste opisy; w jaki sposób Yanagi zetknął się z daną kwestią, jak się czuł w owej chwili...
Z tego powodu pierwsze eseje uważam za najbardziej interesujące. Napisane kilkadziesiąt lat temu (w różnych okresach), ale może jeszcze bardziej aktualne teraz niż w chwili powstania. Później Yanagi bierze na warsztat tematy bardziej japońskie — omawia przykładowe wzory, twórców, techniki... Nie jest to systematyczny przegląd, tylko wybrane przykłady. Ewidentnie kierowane do kogoś, kto już zna tematykę (mnie nazwy wzorów nic nie mówiły) — Autor podaje tylko nazwy, jakby oczekiwał, że samo hasło w zupełności wystarczy.
Ostatnie dwa eseje dotyczą już bardzo szczegółowych kwestii — to list otwarty napisany do Koreańczyków po inwazji Japonii na ich państwo oraz esej poświęcony bliskiemu sercu Autora muzeum rzemiosła. Szczerze mówiąc, te zagadnienia już w ogóle mnie nie obeszły.
Yanagi twierdzi, że w obcowaniu ze sztuką wiedza jest mniej ważna niż piękno. Być może ma rację, ale przy pisaniu książki takie podejście moim zdaniem się nie sprawdza. Autor zawzięcie opisywał swoje doznania, nie definiując przedmiotu, a ja nie potrafiłam sobie go wyobrazić. Co mi po deklaracjach zachwytu, kiedy nie mam pojęcia, jak wygląda na przykład wzór bashofu?
Język raczej poetycki, na swój sposób pasuje do tematyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz