Autor: Paul Martin
Podtytuł "O naturze i przyjemnościach snu" nie pozostawia wątpliwości, o czym jest ta książka. Autor omawia wiele aspektów snu — skutki jego niedoboru (zdrowotne i społeczne), rodzaje, cykle, czynniki sprzyjające i niesprzyjające, śnienie, problemy związane ze spaniem (między innymi lunatykowanie i chrapanie) oraz przyjemności wynikające z przebywania w łóżku (nie wszystkie, seks raczej pomija)... Znalazło się nawet trochę miejsca na omówienie historii łóżek (zwłaszcza w Anglii).
Martin kategorycznie opowiada się za snem i potrafi przytoczyć sporo argumentów na poparcie tej tezy. Jakby się nad tym zastanowić... Trudno orzec, czy większe zagrożenie stanowi kierowca pijany, czy przysypiający nad kierownicą. Pierwszych na ogół zwalczamy wszelkimi możliwymi metodami i potępiamy społecznie, drugich chwalimy i podziwiamy. Kto nie ma w pracy kolegów, którzy zjawiają się w zakładzie o siódmej lub jeszcze bardziej pogańskiej godzinie albo każdego dnia spędzają tam za dużo czasu? Czy ktokolwiek ich krytykuje? Dziwne, straszne i śmieszne.
Czyta się z zainteresowaniem. Niektóre rzeczy wydają się oczywiste, ale jakoś człowiek nigdy o nich nie myśli. Skoro jedną trzecią czy czwartą życia spędzamy w nieświadomości, wydajemy się ją wypychać z pamięci i w ogóle nie szanować.
Lekturę uprzyjemniają liczne odwołania do literatury, szczególnie do Szekspira (ale nie tylko).
"Ta książka zmieniła moje życie" to wielkie i górnolotne słowa, więc raczej ich nie użyję. Ale pod jej wpływem zaczęłam inaczej patrzeć na sen i przestałam go organizmowi żałować. Potrzebuje i nie ma co udawać, że jest inaczej, więc niech sobie śpi, ile musi.
Na końcu książki znajdują się źródła bibliograficzne (około siedemdziesięciu stron, w podziale na rozdziały) oraz indeks.
Nie zauważyłam wpadek językowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz