Autor: Marta Kisiel
Podtytuł — "Komedia kryminalna" — nie kłamie. Jest wesoło, aż się przypominają książki Chmielewskiej w szczytowej formie. To samo traktowanie bohaterów z dystansem i humorem, ten sam fabularny akcent na kobiety, podobny typ postaci — inteligentne, z fantazją, nietuzinkowe... Nawet elementy obyczajowe, które zazwyczaj mnie nudzą, wchodzą jakoś bezboleśnie. Może i gdzieś grasuje straszliwy morderca, ale pozytywne postacie wychodzą z przygód obronną ręką.
Akcja toczy się na wsi. Zwariowana rodzinka z dwójką dzieci i psicą (o wdzięcznym imieniu Piña colada, dla przyjaciół Pindzia) przeprowadza się na wieś, stopniowo zapoznaje z sąsiadami, urządza w nowym miejscu... Niedługo potem wpada z wizytą teściowa pani domu i zaczyna wywierać presję na wszystkich pod ręką.
Bohaterowie barwni, zabawni, może nawet odrobinę karykaturalni. Jak teściowa, to pełna wigoru i trenująca jogę. Jak nastolatek, to z nieodrywający się od komputera lub zbuntowany i z wyrazistą ideologią. Wzbudzają sympatię (przynajmniej ci, którzy mieli to robić) i dają się zapamiętać.
Trochę niewiarygodna wydaje mi się kulminacyjna scena. No, ja na miejscu zbrodzienia nie zachowywałabym się w ten sposób. To było takie spontaniczne, że aż nie pasowało do postaci. Poza tym zabrakło mi zabawy w typowanie mordercy. Wszystko wyjaśnia się nagle i zbyt szybko.
Język iskrzy się od humoru. Najbardziej ujęły mnie wkurwiny (przeciwieństwo endorfin), ale nie brak innych perełek. Już samo imię dla psa o czymś świadczy.
W sumie — lektura szybka, łatwa i przyjemna.
Nie zauważyłam wpadek językowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz