Pierwszy tom cyklu fantasy. Tytułowa wiedźma najpierw żyje w szesnastowiecznej Polsce jako chłopka, a potem zostaje skrzywdzona. Nie wiedzieć czemu, zasypia na kilka wieków, budzi się w czasach współczesnych, pałając żądzą zemsty, oszpecona blizną, przeklęta i z zablokowaną mocą. Spotyka dwoje byłych studentów, również nie do końca zwykłych ludzi i łączą siły.
Początek mnie nie przekonał. Archaiczna stylizacja wydawała się nierówna, sztuczna. Ale potem jakoś się przyzwyczaiłam, a może coś się poprawiło. Kiedy już protagonistka przeniosła się do współczesności, jej słowa lepiej wtapiały się w tło. W końcu mogła coś podłapać z młodzieżowego slangu. Iksde.
Zastanawiam się, czy to young adult. I dochodzę do wniosku, że raczej tak. Wprawdzie bohaterowie już nie są nastolatkami, ale nadal wielka romantyczna miłość potrafi rozwiązać każdy problem. Postaci są czarno-białe (acz jakieś słabe odcienie szarości im się trafiają), pokusy demonów łatwe do przejrzenia (z zewnątrz), a przemiany nagłe i cudowne. We Wrocławiu łatwiej spotkać zmorę czy chochlika niż normalnego człowieka.
Przeszkadzał mi styl — napuszony, momentami ocierający się o purpurę. Wydaje mi się, że trochę tu za dużo przymiotników i płytkich porównań.
Zakończenie też nie przypadło mi do gustu — wątki nie zostały porządnie domknięte (widać, że czekają na następne tomy), a epilog stanowi pośpieszne streszczenie wydarzeń zachodzących po ostatniej stronie normalnego tekstu.
Mimo tych wad książkę czyta się dość szybko.
Pod względem językowym nie jest źle. Trafiają się jakieś niekontrolowane powtórzenia, ale innych błędów nie zauważyłam. Acz fajerwerków słownych czy głębokich lub dowcipnych fragmentów też nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz