Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Książka stała na półce z kryminałami. Przez jakiś czas akcja sugerowała thriller, ale w końcu stanęło na fantastyce. Sam Autor w posłowiu określa gatunek jako "horror religijny". I z tym byłabym skłonna się zgodzić, chociaż się nie wystraszyłam. Ale ja się na ogół nie boję książek.
Na świecie najwyraźniej dzieje się coś nadnaturalnego, a główny bohater (były ksiądz, który zrzucił sutannę dla kobiety) próbuje zrozumieć, o co chodzi. Najpierw znika samolot z narzeczoną protagonisty na pokładzie. Maszyna nie rozbija się, tylko właśnie znika bez śladu. A to dopiero początek atrakcji, w sprawę wplątują się demony, nie bez znaczenia pozostaje tytułowa Madonna...
Lubię fantastykę, więc nie poczułam się rozczarowana nieoczekiwaną zmianą gatunku. Acz wydaje mi się, że nie wszystkie kwestie zostają wyjaśnione. Na przykład, skąd wziął się w tej imprezie ojciec bohatera. Albo dlaczego ten były ksiądz pluł podczas spowiedzi. Tak coś mi się widzi, że to po prostu wygodne fabularnie zagrania. Łatwo wiele zrzucić na karb cudu, trudniej go uzasadnić.
Ogólnie nie czytało się źle, chociaż miałam gorsze momenty. Jednak w końcówce byłam już głównie ciekawa, co dalej. No i wyjaśnień całej sytuacji. Acz wytłumaczenia, z czym się wiąże kot Schrödingera, akurat nie potrzebowałam.
Nie zauważyłam wpadek językowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz