Autor: Jacek Łukawski
Wydawnictwo: SQN
Pierwszy tom cyklu "Kraina Martwej Ziemi". Martwa Ziemia (zwana także martwicą) to obszar objęty zwichrowaną magią. Cokolwiek przekroczy jego granicę — umiera. Koncepcja wydaje mi się interesująca, ale została pokazana tylko z jednej strony — militarnej.
To bardzo męska książka. Bohaterami są głównie mężczyźni, w olbrzymiej większości żołnierze. Wykonują rozkazy, maszerują, walczą. Zwłaszcza opisów walk jest dużo. Kobiety występują tylko na dalszych planach — któryś z mężczyzn się w kimś zakochał, ktoś miał żonę, kogoś leczyła zielarka... Nie wydaje się, że mają większy wpływ na fabułę niż konie.
Jak dla mnie, to wszystko oznacza, że świat wygląda ubogo. Owszem, oparty na interesującym koncepcie, ale nie widać, jak martwica wpłynęła na gospodarkę, na handel, na religię. A przecież jakoś musiała. Fakt, ludzie znajdujący się na pechowym terenie zmarli. Ale co z pozostałymi? W jaki sposób dostosowali się do zmian?
Bardzo dużo bohaterów, w gruncie rzeczy podobnych do siebie, stojących po jednej lub drugiej stronie. Żołnierze strasznie mi się mylili, szczególnie ci na literę A. Postacie parające się innymi zawodami na tym tle stawały się bardzo wyraziste — żerca, nauczyciel, nawet karczmarz... Jak plama żywego koloru jednolitym mundurze.
Pod względem językowym słabo — sporo tu błędów różnych rodzajów, niekiedy ordynarnych ortografów (czyhać przez ch?!). Nieprawidłowe konstrukcje zdań, błędy w zapisie dialogów, powtórzenia, brak słowa... Może nie roiło się od byków na każdej stronie, ale ich szeroki wachlarz sprawia niekorzystne wrażenie. Na dobitkę "wyforsować" używane było w miejscach, gdzie raczej pasowałoby "wysforować".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz