Autor: A.J. Quinnell
Rozgrywka w świecie polityki, wśród korespondentów wojennych i agentów, które to środowiska często się przenikają. Irak ma ochotę zbudować reaktor, a przy okazji zorganizować sobie materiał na bombę albo kilka. Oczywiście, że nie wszystkim się to podoba, oczywiście, że nie wszyscy w to wierzą.
Cóż, książka ma już swoje lata. Świat ostatnio bardzo się zmienił, żyje całkiem innymi konfliktami. Tylko rola Francji jakby się nie zmieniła. Interesujące.
Trochę mi zgrzytało, że główna antybohaterka pracuje w tym zawodzie (w sensie, że ktoś na to pozwala osobie tak niezrównoważonej). W ogóle w literaturze zazwyczaj ci dobrzy muszą się namęczyć, ryzykować życiem, a ci źli biorą wszystko, na co mają ochotę i bardzo długo wszystko im się udaje. Przegrywają ledwo, ledwo w ostatniej możliwej sekundzie.
Sporo w fabule zbiegów okoliczności godnych opery mydlanej. Trójkąt w końcówce to ich ukoronowanie, ale i wcześniej niektóre zdarzenia wydawały mi się naciągane.
Mimo to czyta się przyjemnie, przynajmniej od połowy. Wcześniej akcja rozkręca się bardzo wolno, długo nie wiadomo, o co właściwie chodzi, protagonista klaruje się właśnie mniej więcej w połowie...
Z usterek językowych — zauważyłam paskudny błąd ortograficzny. Znowu pomylony "rzuć" i "żuć". Moda jakaś czy co? Do tego literówka, ale to już pikuś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz