Tytuł: Ja, inkwizytor. Kościany galeon
Autor: Jacek Piekara
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok 1. wydania: 2015
Kolejny tom przygód Mordimera Madderdina, inkwizytora w świecie, w którym życie Jezusa zakończyło się diametralnie inaczej niż w naszym. Jak zwykle, młody bohater dostaje problem do rozwiązania. Tym razem sprawa jest na tyle skomplikowana i obfitująca w wątki poboczne, że wypełnia całą powieść. Przyczyniają się do tego wyjątkowo (jak sądzę) częste wtręty o skromności, szlachetności, mądrości, sile, pobożności i doskonałym szkoleniu funkcjonariuszy Świętego Oficjum. Mam wrażenie, że zadufanie Mordimera, podawane w tak dużym stężeniu, przestaje być zabawne. Poza długością schemat fabuły nie odbiega zbytnio od tych serwowanych w poprzednich częściach.
Podobieństwo przygód inkwizytora robi się nie tylko irytujące. Przeglądając losowo wybrany tom w księgarni, nie mam pojęcia, czy już go czytałam — zarys wydarzeń powtarza się ten sam, Mordimer zawsze myśli, że jest wzorem skromności, zawsze wspomina, że wystarcza mu "kubeczek wody" i suchy chleb, zawsze modli się w bólu, aby w nie-świecie szukać rozwiązania zagadki, zawsze spotyka piękną kobietę, której absolutnie nic nie odróżnia od legionów poprzedniczek i następczyń... Trzeba by przejrzeć sporo stron, żeby znaleźć naprawdę nowe szczegóły i upewnić się, czy człowiek już czytał tę właśnie książkę.
Podobieństwo przygód inkwizytora robi się nie tylko irytujące. Przeglądając losowo wybrany tom w księgarni, nie mam pojęcia, czy już go czytałam — zarys wydarzeń powtarza się ten sam, Mordimer zawsze myśli, że jest wzorem skromności, zawsze wspomina, że wystarcza mu "kubeczek wody" i suchy chleb, zawsze modli się w bólu, aby w nie-świecie szukać rozwiązania zagadki, zawsze spotyka piękną kobietę, której absolutnie nic nie odróżnia od legionów poprzedniczek i następczyń... Trzeba by przejrzeć sporo stron, żeby znaleźć naprawdę nowe szczegóły i upewnić się, czy człowiek już czytał tę właśnie książkę.
Ale skupmy się na pozytywach. Uniwersum cyklu wzbogaca się o Wyspy
Kolejny oryginalny element stanowi nietypowa kobieta, którą Madderdin spotyka podczas podróży. W pewnym sensie spotyka.
Interesująca jest również tajemnica związana z Wyspami. Wydaje mi się, że warto przypomnieć sobie tom (a może i więcej?) o dzieciństwie Mordimera. Łatwiej wówczas wyłapać to, czego Autor nie serwuje na tacy. A skojarzenie faktów zwiększa satysfakcję.
Nie mam zastrzeżeń do języka. Lektura lekka, łatwa i raczej przyjemna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz