poniedziałek, 23 stycznia 2017

"Duch nie spadł z nieba" — ewolucja mózgu

Tytuł:           Duch nie spadł z nieba         
Tytuł oryginału: Der Geist fiel nicht vom Himmel
Autor:           Hoimar von Ditfurth            
Wydawnictwo:     Państwowy Instytut Wydawniczy  
Rok 1. wydania:  1976                           

Książka mnie zaskoczyła i to pod wieloma względami. Nie miałam pojęcia, że seria "+/- nieskończoność" jest taka stara. Ani że pozycje niekiedy zawierają wkładki z kolorowymi rysunkami. Na pewno przez minione dekady stan wiedzy się zmienił i teraz dałoby się napisać na temat ewolucji mózgu znacznie grubszą książkę, bardziej drobiazgową. Ale czasu poświęconego na lekturę nie uważam za stracony.

Mimo szacownego jak na pozycję popularnonaukową wieku, czytało się przyjemnie i wielu rzeczy się dowiedziałam. A może właśnie dlatego. Autor przystępnie wyjaśnia proces kształtowania naszych mózgów podczas ewolucji. Zaczyna od początku — od pierwszej, hipotetycznej komórki, która odgrodziła się ścianą od środowiska, tworząc "ja". Ditfurth opisuje doświadczenia, które pozwoliły na wysnucie wniosków, wspomina o budowie mózgu, zahacza o zmysły... Wszystko krok po kroku, szczebel po szczeblu na drabinie ewolucji.

Fakt, obecnie na wiele spraw patrzy się inaczej, Homo sapiens chyba utracił tytuł "korony stworzenia", coraz więcej zwierząt uznajemy za wcale nie takie głupie, trzeba było podzielić się narzędziami z innymi gatunkami. Niektórych eksperymentów być może już nie dałoby się przeprowadzić, bo są zbyt okrutne. Ale w latach siedemdziesiątych...

Zrozumienie wywodów ułatwiają ilustracje, niekiedy nawet kolorowe (acz z nazwami tych kolorów w podpisach, to ja — kobieta — polemizowałabym ;-) ), czarno-białe reprodukcje zdjęć, rysunki.

Język zrozumiały. Jednak można pisać o biologii bez epatowania nazwami pochodzącymi z obcych języków, ale i bez unikania co trudniejszych wyrazów. Po prostu jasno, nie żałując przypisów, tak, aby odbiorca wszystko pojął. Błędów językowych nie zauważyłam.

13 komentarzy:

  1. A inne pozycje Ditfurtha zaliczone? Bo do klasycznej trylogii należą jeszcze "Na początku był wodór" i "Dzieci wszechświata". Też polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, jeszcze nie. "Duch..." wpadł mi w ręce dość przypadkowo, nawet nie wiedziałam, że to klasyka. Spodobało mi się, więc kiedy natknę się na inne pozycje, pewnie nie zlekceważę.

      Usuń
  2. O, kurczę! Chciałam usunąć swoją odpowiedź, a usunęłam komentarz o treści:
    "Proszę tak zrobić. Choć czytałem daaaawno temu, do dziś pamiętam doświadczenie z ptakami i ich długo- lub krótkoszyjnością. A pozostałe tomy, może choć nie jakieś oszałamiające, są po prostu solidne. I łątwo przyswajalne :)"
    Bardzo przepraszam. :-(

    Moja odpowiedź: zrobię, zrobię... Ale lista książek, które chciałabym przeczytać, krótka nie jest. ;-)
    Na mnie większe wrażenie chyba zrobiło doświadczenie z kotkami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kotków to już nie pamiętam. Ale to ze 25 lat temu było :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młode kociaki trzymano w ciemności, bez żadnych bodźców wzrokowych albo ze ściśle ograniczonymi. Na przykład tylko pionowe pasy. I nie nauczyły się "patrzenia".

      Usuń
  4. Nieee, to z biblioteki. Ale mogę Ci powiedzieć, z której. Strasznie daleko nie masz...

    OdpowiedzUsuń
  5. no to sobie kupiłam i jeszcze "Dzieci wszechświata" jako dodatek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz ja spytam: pożyczysz? Ale grzecznie poczekam, aż przeczytasz. :-)

      Usuń
    2. Pewnie, że tak. Czytam "Ducha..." Po "Dzieci..." wejdź kiedy chcesz :-) pewno trochę się przeterminowały, ale co tam.

      Usuń
    3. Powiadasz, że "Dzieci..." podrosły? ;-)
      Zadzwonię, jak będę się wybierać w okolice.

      Usuń
    4. Przeterminowały ... to gorzej niż podrosły... dramat

      Usuń
    5. Niezależnie od stanu dzieciaczków, chętnie obejrzę. ;-)

      Usuń