niedziela, 8 stycznia 2017

"Konan Destylator" — stary, dobry Wędrowycz

Tytuł:          Konan Destylator
Autor:          Andrzej Pilipiuk
Wydawnictwo:    Fabryka Słów    
Rok 1. wydania: 2016            

Kolejna porcja przygód Jakuba Wędrowycza i Semena Korczaszki. W tym tomie panowie są ze sobą. Nie współżyją, ale mieszkają razem, bardzo często budzą się w chałupie egzorcysty. Nie wiem dlaczego — wydaje mi się, że chata Kozaka nadal stoi.

Szesnaście niezbyt długich opowiadań. Dużo Bardaków, często pojawia się knajpa, zazwyczaj odbywa się w niej jakaś rozróba. Niepoślednią rolę w wielu tekstach odgrywają gliniarze. Czasami sprawiają wrażenie sympatycznych facetów nękanych przez Jakuba i Kozaka, czasami — niereformowalnych betonów, a ich tępienie to obowiązek każdego obywatela. Oczywiście, bez hurtowych ilości samogonu książka by się nie obeszła.

Niektóre pomysły na opowiadania całkiem sympatyczne. Spodobało mi się to oparte na przysłowiu. Akademia Pana Kleksa widziana oczami Wędrowycza wygląda... mniej kolorowo niż u Brzechwy czy na filmie. Odkrywamy również pewne tajemnice Semena. Czasami w tekstach pobrzmiewają echa komuny.

Ogólnie — Jakub Wędrowycz na spokojnej, jednak ciekawej emeryturze. Odwiedza potomków w mieście, zagląda do ulubionego lokalu, zwalcza klan odwiecznych wrogów, kiwa gliniarczyków... Zleceń już nie ma tyle, co kiedyś, chociaż czasem coś się trafia.

Pod względem językowym — szału nie ma, ale i tragedii też nie. Jakieś tam drobiazgi, niegodne wzmianki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz