Tytuł: Z zamkniętymi oczami
Tytuł oryginału: Ad ochci chlusi
Autor: Gianrico Carofiglio
Autor: Gianrico Carofiglio
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
Rok 1. wydania: 2003
Książka o procesie, w którym kobieta oskarża byłego kochanka o stalking i inne formy znęcania się. Cóż, Larsson zrobił to o wiele lepiej, od kryminałów z serii "Millenium" trudno się oderwać.
Powieść niby niezbyt długa, ale pełno w niej nic nie wnoszących zapełniaczy. Jakby Autor doszedł do wniosku, że pisze dla kobiet, wyobraził sobie odbiorczynie kolorowych pisemek o kosmetykach, więc dodał opis gotowania spaghetti i rozdzialik o robieniu zakupów w supermarketach. Naprawdę, elektryzującą informację, kiedy główny bohater soli wodę na makaron i dlaczego, można było sobie darować. Dla mnie, istota książki zginęła, przytłoczona górą pierdółek.
Trochę przypomina to rysunki przedszkolaków — nie pokazują rzeczy kluczowych, nie pokazują tego, co widać, tylko wszystko, o czym twórca dzieła wie. Zgoda, wiedza Carofiglio na temat sądownictwa stanowi atut pisarza. Ale nie przesadzajmy z tą przyprawą.
Odeślijcie mnie precz! Za góry, za może do Nowej Anglii, tam skąd przybyłem!
Dopiero w końcówce coś się zaczyna dziać, wata uszczelniająca znika, powieść wciąga i wreszcie czyta się z zainteresowaniem, pojawiają się zaskakujące zwroty akcji. A potem, żeby nie przyzwyczajać się do tego luksusu, dostajemy domknięcie licznych rozgrzebanych wątków.
Główny bohater, adwokat, irytował mnie swoją rozlazłością, opowiadaniem o przeróżnych nieistotnych szczegółach i zniewieściałością. Facet, który przejmuje się zmarszczkami? Nie czytało się o kimś takim przyjemnie. Niech sobie kupi czerwony samochód sportowy i nie zawraca głowy. Na sali sądowej momentami zachowuje się jak nieodpowiedzialny szczeniak, a nie jak weteran wielu rozpraw. Może Carofiglio zawarł tu zbyt wiele elementów autobiograficznych, aby stworzyć nierealistycznie porywającego protagonistę.
Pozostałe postacie (za wyjątkiem siostry Claudii) raczej słabo zarysowane, nawet ta prześladowana kobieta jakoś mdło wypada, choć, oczywiście, budzi współczucie.
Larsson to móglby Carofigliowi buty czyścić...
OdpowiedzUsuńHmmmm. Ośmielę się nie zgodzić. :-) Przy jednej książce (książkach) kartki same się przewracały, przez drugą brnęłam.
Usuń