Autor: Jakub Żulczyk
Wydawnictwo: Wydawnictwo Agora
Książkę zakwalifikowałabym do urban fantasy, young adult — bohaterowie nastoletni, odwieczna walka dobra ze złem, bez trudu można poznać, kto po której stronie stanął, wybraniec, wielka miłość póki co ogranicza się do pocałunków (niechby nawet z języczkiem), szczypta moralizatorstwa... Wszystkie znaki na niebie, ziemi i pod ziemią na to wskazują.
Dla dwojga młodych ludzi to miały być najnudniejsze w życiu wakacje — gdzieś na wsi, bez rówieśników, z dala od prawdziwych atrakcji turystycznych... Za karę albo żeby nie przeszkadzali rodzicom. A tu okazuje się, że miejscowi opowiadają ponure legendy o jednym miejscu w okolicy i jakoś boją się je odwiedzać. Oczywistym jest, że dzieciaki po prostu muszą się tam wybrać przy pierwszej okazji. No i zaczynają się kłopoty.
Fabuła poprowadzona wielowątkowo — równolegle poznajemy działania młodych, rozmaitych podłych bytów nadnaturalnych, złych ludzi... Niczego nie trzeba się domyślać, wszystko podane na tacy. Właściwie wiadomo, jak muszą się kończyć powieści tego typu (i że nastąpi to w ostatnim możliwym momencie), ale i tak czyta się przyjemnie.
Niektóre chwyty interesujące. Podobał mi się pomysł na "karmiącą" — coś w rodzaju demona. Sposób, w jaki zadaje ludziom śmierć, jest straszny, ale wydaje mi się oryginalny.
Z bohaterów najciekawsi są ci nieludzcy. Ujęło mnie, że ci dobrzy mają od groma wad — mogą być tchórzliwi, krótkowzroczni, kłótliwi, nawet krwiożerczy.
Nie zauważyłam usterek językowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz