Autor: Sue Black
Podtytuł brzmi "Opowieści antropologa sądowego" i chyba powinnam była zwrócić na niego baczniejszą uwagę. Spodziewałam się czegoś całkiem innego. Pomińmy to, że nie zdawałam sobie sprawy z różnicy między patologiem a antropologiem sądowym i spodziewałam się raczej tego pierwszego (patolog ustala przyczyny śmierci, a antropolog — co się działo za życia).
Oczekiwałam książki bardziej popularnonaukowej, z wykładem na temat informacji, które można uzyskać z martwego ciała. W sumie i te od patologa, i te od antropologa byłyby ciekawe. Dostałam coś zbliżonego do wycinków z pamiętników Autorki dotyczących sytuacji, w których stykała się ze śmiercią w różnych postaciach.
Zaczyna się od sekcji zwłok przeprowadzanych podczas studiów. I ten motyw wraca jak bumerang, aż poczułam się nagabywana o zostawienie ciała jakiejś uczelni medycznej. Na początku wydawało mi się to ciekawym i pożytecznym pomysłem, pod koniec na wzmiankę o tych studenckich zwłokach przewracałam oczami.
Stopniowo tematy robią się węższe, zaczynają zahaczać o specjalistyczne dziedziny — pobyt w Kosowie i badanie popełnionych tam zbrodni (w tej chwili przychodzą na myśl całkiem inne skojarzenia), identyfikacja ofiar katastrofy itp. Ale cały czas to bardziej są prywatne wydarzenia, odczucia i wspomnienia Black niż użyteczna wiedza. Śmierć niektórych członków rodziny Autorki, przydomek nadany jej podczas prac w Kosowie, list napisany do premiera w chwili zdenerwowania... Nie takich informacji szukałam w książce o zwłokach.
Pod względem językowym całkiem przyzwoicie, gdzieś tam mignęła mi literówka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz