Autor: Janusz Szewczak
Wydawnictwo: Biały Kruk
Spodziewałam się książki popularnonaukowej, a tu nic z tych rzeczy. Autor po prostu głosi swoje poglądy. W kilku punktach zbieżne z moimi, ale z rzadka i w rezultacie czytało mi się bardzo źle. Obydwoje zgadzamy się ze zdaniem "Ludzie nie powinni bezkrytycznie wierzyć internetowi". Tylko że ja stawiam akcent na "bezkrytycznie wierzyć", a Szewczak na "internetowi".
Książka została podzielona na osiem rozdziałów, ale mam wrażenie, że różnią się głównie tytułami, bo w treści powtarza się w kółko to samo — głupota się szerzy, ludzie wierzą w bzdury wyczytanie w internecie, modyfikują sobie ciała, słuchają i naśladują celebrytów, rządzą głupcy, prawdziwa mądrość zanika, filozowofie ostrzegali przed tym już przed wiekami, ludzie grają w gry komputerowe, postmodernizm jest zły, Twitter i Facebook jeszcze gorsze, manipulacja, reklamy...
Przeszkadza mi to, że Autor za głupców uznaje wszystkich, którzy kierują się innym system wartości: ekologów, wegan, ludzi LGBT (uważa, że preferencje seksualne to kwestia wyboru), wegan, walczących o prawa zwierząt, celebrytów (tu akurat zazwyczaj byłabym skłonna się zgodzić)... Nawet nobliści zaliczani są do tych głupich. Między innymi dlatego, że biorą pieniądze za badania. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Szewczak w Orlenie to pracuje w czynie społecznym.
No właśnie — dziwi mnie niekonsekwencja Autora. Jak można głosić pochwałę sceptycyzmu i prymat Mądrości Bożej jednocześnie? Dla mnie te dwa podejścia mocno się kłócą. Albo bezkrytycznie wierzymy słowom słyszanym w kościołach, albo podchodzimy do nich sceptycznie. A tu sceptycyzm jest oznaką mądrości, ale wszyscy poza katolikami to głupcy. Zapewne chodzi o sceptycyzm wobec niewygodnych doniesień naukowych — wracamy do ekologów i obrońców praw zwierząt. Ale według mnie ten rodzaj sceptycyzmu nie świadczy o mądrości, wprost przeciwnie.
No, ale jeśli sądzi się, że Arystoteles tak właściwie popierał tezy głoszone przez chrześcijan, to wszystko można wyprowadzić z tej przesłanki. Odrzucenie tradycyjnej moralności jest złe, ale szariat też nie doczekał się aprobaty, a przecież to takie stare prawo, ściśle oparte na słowach z Księgi... Ortodoksyjni żydzi też nie są stawiani za wzór.
To wszystko razem zakrawa mi o hipokryzję — sceptyczna wiara, religia jest dobra, ale tylko nasza, członek zarządu Orlenu piętnujący konsumpcjonizm i manipulację przy pomocy reklam, główny ekonomista Kasy SKOK pomstujący na zadłużenie... Albo stanowi przykład mistrzowskiego samookłamywania. Łatwo zamieścić w książce zdjęcie Matki Teresy z Kalkuty, trudniej wieść podobne życie.
Brakuje mi jakichkolwiek dowodów albo chociaż wywodów na poparcie propagowanych tez. Mamy powtarzanie ciągle tego samego, cytaty z kilku wybranych myślicieli, jednostkowe przykłady (niektóre tak niewiarygodne, że chyba nikogo nie przekonają), garść banałów, trochę przysłów i krytykę wszystkich, którzy sądzą inaczej. To jest prezentacja własnych poglądów, ale nie próba zdobycia myślących zwolenników.
Ilustracje bardzo ładne (w sensie, że dobra jakość farb i papier kredowy). Składają się na nie głównie stare obrazy (przeważnie o tematyce religijnej), zdjęcia (celebrytów lub papieża) i kadry z gier komputerowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz