środa, 20 października 2021

"10 książek, które zepsuły świat" — kościelnie

Tytuł:           10 książek, które zepsuły świat   
Tytuł oryginału: 10 Books That Screwed Up the World
Autor:           Benjamin Wiker                    
Wydawnictwo:     Fronda                            
Rok 1. wydania:  2008                              

Podtytuł "Ponadto pięć innych, które temu dopomogły". Autor nie kryje swoich poglądów i pewnie nie zdołałby ich ukryć, nawet gdyby bardzo chciał. Z tego powodu odnoszę wrażenie, że świat, który różne książki mu zepsuły, był światem feudalnym, patriarchalnym i monoreligijnym. Wszystko, co ośmielało się krytykować ten ideał, Wiker uważa za złe z definicji. Cóż, nie każdy był zachwycony życiem w tej sielance.

Nie zgadzamy co do listy najbardziej szkodliwych publikacji. "Mein Kampf" czy "Manifest komunistyczny" jeszcze są w porządku (to znaczy bardzo ludzkości zaszkodziły), ale ja w swoim rankingu najgorszych na pewno nie umieściłabym Darwina (nie wspominając już o wcześniej mi nieznanych amerykańskich działaczkach na rzecz aborcji itp.). Za to "Malleus Maleficarum" pewnie miałby spore szanse. Może nawet wezwanie do pierwszej krucjaty by się załapało.

Odrębny problem to odpowiedzialność twórcy za wszystkie skutki publikacji. Wydaje mi się, że jego sumienie powinny obciążać tylko te rzeczy, które mógł przewidzieć. Nowa superbroń na pewno wcześniej czy później zostanie wykorzystana do zabijania. Ale siekiera? Można nią przecież rąbać drewno, użyć zamiast młotka podczas budowy szpitala... Rzeczy i idee same w sobie nie są złe ani dobre, tylko mogą służyć różnym celom.

Rzeczy pisane w dobrej wierze chyba nie kalają dobrego imienia twórcy. W przeciwnym wypadku Arystoteles, który swoimi metodami leczenia wielu posłał do grobu, nie cieszyłby się szacunkiem. A przecież to nie był głupi ani zły człowiek. Tylko o empiryzmie jeszcze nie wiedział i nie przetestował hipotez jak należy.

Nie podobają mi się również styl i chwyty erystyczne Autora. A to pisze wyimaginowane dialogi, a to dziwacznie (moim zdaniem błędnie) interpretuje słowa, a to kąśliwie zarzuca omawianym twórcom najgorsze rzeczy... No właśnie — często powtarzającą się obelgą jest "ateista", nawet kiedy omawiany twórca do niczego takiego się nie przyznawał. Jakby Wiker naiwnie wierzył, że żaden chrześcijanin nie może postępować źle, że tylko wiara w pośmiertną karę powstrzymuje ludzi przed podłościami, że każdy ateista jest niemoralny... To tak nie działa, a świat nie jest prosty ani czarno-biały.

Omówienia poszczególnych twórców i ich książek umieszczono z grubsza chronologicznie, acz na przykład Hitler znalazł się przed Freudem.

Pod względem językowym kiepsko. Uważam, że przymiotnik "makiawelski" zamiast "makiawelicznego" dziwnie wygląda. A już "wysądowanie" (str. 117) to straszny wstyd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz