czwartek, 31 sierpnia 2023

"Sztuka zwycięstwa" — autobiografia

Tytuł:           Sztuka zwycięstwa
Tytuł oryginału: Shoe Dog         
Autor:           Phil Knight      
Tłumacz:         Maciej Szymański 
Wydawnictwo:     REBIS            
Rok 1. wydania:  2016             

Autobiografia założyciela firmy Nike. Tłumaczenie tytułu wydaje mi się dość dziwne, bo moim zdaniem książka jest bardziej o butach niż o zwyciężaniu. No, prawda, Nike to grecka bogini zwycięstwa (którą Autor polubił już w młodości), ale... Może polski pies ma nieco inny zakres znaczeniowy i trudno to dobrze oddać.

Książka została podzielona na ponaddwudziestostronicowe rozdziały. Każdy rozdział opisuje jeden rok — od 1962 (mniej więcej postanowienie, czym Knight będzie się zajmował w życiu, obranie własnej ścieżki) do 1980 (rok publicznej emisji akcji firmy Nike). Plus wstęp i zakończenie nazwane "Świtem" i "Zmierzchem". Czyli to nie jest pełna autobiografia, obejmuje właściwie głównie rozwój firmy.

Autor jakoś nie przekonał mnie do siebie. Za często nie mówi prawdy — japońskim kontrahentom, przyjaciołom, którzy podjęli pracę w firmie... Owszem, ma także sporo zalet (w końcu nie każdy zostaje miliarderem), ale skoro z przyjaciółmi nie był do końca szczery, to jak bardzo okrojoną prawdę pokazuje obcym czytelnikom?

Początkowo czytało się szybko, ale później tempo spadło. Z jednej strony sprawiła to powtarzalność problemów — kłopoty z płynnością, z konkurencją, z kontrahentami... Z drugiej fakt, że w jakimś tam stopniu wiedziałam, jak ta historia musi się skończyć (wszak przedsiębiorstwo istnieje do dzisiaj). No momentami i trudno mi było kibicować protagoniście.

 Nie zauważyłam wpadek językowych.

niedziela, 27 sierpnia 2023

"Psy z Rygi" — Wallander na Łotwie

Tytuł:           Psy z Rygi        
Tytuł oryginału: Hundarna i Riga   
Tom              2                 
Autor:           Henning Mankell   
Tłumacz:         Grażyna Ludvigsson
Wydawnictwo:     Wydawnictwo W.A.B.
Rok 1. wydania:  1992              

Drugi tom cyklu o Kurcie Wallanderze, który w pewnym sensie zostaje osierocony, bo umiera jego mentor. Trzeba prowadzić nowe śledztwo, a tu nie ma się kogo spytać o radę. Protagonista żyje w przeświadczeniu, że coś zrobił źle, że popełnił jakiś błąd (niekiedy ma rację), że tamten zrobiłby to lepiej... Niekomfortowa sytuacja, ale każdy wcześniej czy później musi się z czymś podobnym zmierzyć.

Autor nadal jako tło wykorzystuje bieżące wydarzenia geopolityczne. Akcja niby zaczyna się w Szwecji, bo to tam fale i prądy zanoszą ponton ze zwłokami dwóch mężczyzn, ale śledztwo dość szybko przenosi się do Łotwy — ojczyzny nieboszczyków. Tak się składa, że Wallander też tam jedzie.

A później robi się jak w powieści sensacyjnej. Kurt zakochuje się w intrygującej kobiecie, na jej zew robi różne głupoty, między innymi podróżuje z fałszywym paszportem. Ogólnie — pościgi, strzelaniny i zabawa w Bonda. Podobieństwo tym wyraźniejsze, że akcja toczy się na początku lat dziewięćdziesiątych, a wówczas w Europie Wschodniej mnóstwo się działo. Łotwa na przykład wciąż próbowała się uniezależnić od ZSRR.

Aż się zaczęłam zastanawiać, czy nasze aktualne wydarzenia polityczne kiedyś staną się kanwą dla jakiejś powieści sensacyjnej. Znaczy, zagranicznej, bo że u nas ktoś się zainspiruje, to raczej pewne. Protestujący w Izraelu już krzyczą, że "tu nie jest Polska"...

Trochę mi brakowało zagadki do rozwiązywania. Wallander miota się, nic właściwie nie wie, więc i czytelnik nie ma się na czym oprzeć. Mętne powiązania, niejasne śledztwo.

Z usterek językowych — gdzieś mignął mi zgubiony podmiot.

środa, 23 sierpnia 2023

"Nieco inna historia cywilizacji" — o finansach

Tytuł:          Nieco inna historia cywilizacji
Autor:          Stefan Bratkowski              
Wydawnictwo:    Veda                           
Rok 1. wydania: 2003                           

Można powiedzieć, że to historia finansów, o czym zresztą świadczy podtytuł — "Dzieje banków, bankierów i obrotu pieniężnego". Od czasów prehistorycznych i początków wymiany do okresu tuż przed pierwszą wojną światową, kiedy to utworzono amerykański System Rezerw Federalnych, popularnie zwany Fedem. Autor szczegółowo omawia poszczególne wynalazki finansowe, skacząc przy tym po krajach i kontynentach. Bo i Arabowie swoje wnieśli, i Stany Zjednoczone, i Azja doczekała się własnych przełomów...

Na wstępie Bratkowski przyznaje, że książka pierwotnie powstała jako cykl artykułów publikowanych w czasopiśmie popularnonaukowym. Ślady tego pozostały w tekście — trafiają się w nim powtórzenia, jakby ostatecznej wersji nikt nie przeredagował pod kątem ujednolicenia. Nie zliczę, ile razy przeczytałam, że prawa Kopernika-Greshama nie wymyślił ani Kopernik, ani Gresham...

Autor przytacza mnóstwo szczegółów. Zbyt wiele, moim zdaniem, bo nie sposób ich zapamiętać, a opisy, co na przykład ówcześni ludzie i późniejsi historycy sądzili o Hamiltonie niewiele wnoszą. No właśnie — rzadko kto kojarzy, kim był Hamilton (ten z ojców założycieli USA, który zajmował się finansami i miał największy wkład w stworzenie dolara, został uhonorowany portretem na banknocie dziesięciodolarowym). W rezultacie brnęłam przez tekst gęsty od faktów.

Albo i nie tylko faktów, bo często Bratkowski wspomina, że inni badacze twierdzą coś tam, ale on się z nimi nie zgadza i jego szacunki są całkiem inne. Może i ma rację, ale nie mam pojęcia, komu powinnam zaufać. Niekiedy przytacza jakieś argumenty, ale czy pozostali o nich nie pomyśleli?

Na końcu książki zamieszczono indeks osobowy oraz indeks miejscowości, krajów i ludów. Zabrakło bibliografii (podobno bardzo obszernej), a mogłaby się przydać.

W jednym miejscu Autor twierdzi, że elektron (lub elektrum, różnie je nazywano) to "naturalny związek chemiczny". No nie — to stop złota i srebra (ewentualnie z domieszkami), a nie żaden związek. Złoto bardzo niechętnie reaguje.

Pod względem językowym całkiem przyzwoicie, chociaż trafiają powtórzenia.

sobota, 19 sierpnia 2023

"Nędznicy" 2 — domknięcie wątków

Tytuł:           Nędznicy      
Tytuł oryginału: Les Misérables
Tom:             II            
Autor:           Victor Hugo   
Wydawnictwo:     Iskry         
Rok 1. wydania:  1862          

Drugi (w moim wydaniu ostatni) tom monumentalnej powieści. Fabuła głównie dotyczy Mariusza, chociaż gdzieś w tle ciągle przewija się były galernik. Akcja toczy się kilka lat później — Kozeta zdążyła podrosnąć i jest panną na wydaniu. Młodzi oczywiście zakochują się w sobie bez pamięci i przez resztę książki ze wszystkich sił dążą do zawarcia związku.

Oczywiście romans to nie jedyny wątek. Mariusz (wychowywany przez dziadka) dowiaduje się pewnych rzeczy o ojcu i zmienia poglądy polityczne. Jan Valjean ucieka przed Javertem, jednocześnie bez przerwy chroniąc Kozetę przed całym złem tego świata, Thenardier chwyta się coraz nikczemniejszych sposobów zdobywania pieniędzy, paryżanie walczą na barykadach...

Powieść ma swoje zalety — przegląd francuskich warstw społecznych, opisy niektórych wydarzeń historycznych, życia w dziewiętnastym wieku... To wszystko pozostaje w mocy. Ale nie mogłam zżyć się z bohaterami. Jak dla mnie zachowują się mało racjonalnie, pozwalają emocjom miotać sobą i podejmują dziwaczne decyzje. Nie, romantyzm zdecydowanie nie jest epoką dla mnie. Ciekawa jestem, czy w tamtych czasach ludzie rzeczywiście bardziej kierowali się porywami serc, czy też po prostu tacy bohaterowie byli modni. 

Mimo to, gdzieś z tła można wydłubać celne obserwacje. Chyba najbardziej przemówiło do mnie zdanie: "Rzadkie widywanie ludzi pozwala przypisywać im wszystkie możliwe doskonałości". Jednak Hugo miał swój rozum i nie został jednym z bardziej znanych twórców francuskich za piękne oczy.

Na końcu mojego wydania znajduje się posłowie, z którego dowiedziałam się, że Autor zawarł w powieści sporo motywów autobiograficznych (obdarzył Mariusza wieloma własnymi cechami), oraz że polskie tłumaczenie tytułu właściwie powinno brzmieć "Nędzarze" (ma to sens), ale kiedyś "nędznicy" mieli nieco inny zakres znaczeniowy, a potem już trudno było zmieniać tradycyjny tytuł. Dodam jeszcze, że w nieistniejącej Polsce powieść ukazała się wcześniej niż we Francji — w odcinkach, przetłumaczona z kopii rękopisu.

Nie zauważyłam usterek językowych.

wtorek, 15 sierpnia 2023

"W pół drogi do grobu" — seksowne wampiry

Tytuł:           W pół drogi do grobu
Tytuł oryginału: Halfway to the Grave
Autor:           Jeaniene Frost      
Tłumacz:         Anna Reszka         
Wydawnictwo:     Wydawnictwo MAG     
Rok 1. wydania:  200               

Kolejna książka o młodej zabójczyni. Ja naprawdę dobieram lektury według innego klucza! Z trzech dziewczyn, o których ostatnio czytałam, ta jest najmniej ciekawa. Nikita walczyła o przetrwanie w alternatywnym świecie fantasy i dążyła do znalezienia przeszłości partnera, Gin była magiem kamienia i próbowała pomścić okrutną śmierć mentora. Cat żyje w świecie urban fantasy inspirowanym "Zmierzchem".

Wampiry wcale nie wszystkie są złe, nie giną od światła słonecznego, odznaczają się nadnaturalną siłą i innymi cudownymi właściwościami, podpijają ludzką krew i są niesamowicie pociągające i świetne w łóżku. Rzadko, ale mogą płodzić potomstwo ze śmiertelnikami. Główna bohaterka jest owocem właśnie takiego... Raczej nie związku, bo to był gwałt. Teraz ma trochę ponad dwadzieścia lat (na tyle, żeby była pełnoletnia nawet w USA), a nocami włóczy się po knajpach i poluje na wampiry.

Aż wreszcie trafia na wampira innego niż wszystkie dotychczasowe. Od tego momentu książka zaczyna przeistaczać się ze zwyczajnej fantastyki w romansidło. Jak na mój gust — za dużo tu opisów seksu, rozważań na temat jej uczuć (pierwszoosobowa narracja zobowiązuje) i jego płomiennych przemów na temat jego uczuć, które są wyjątkowe, wieczne, czyste i szlachetne. Zieeeew.

Cat irytowała mnie tym, że sama nie wie, czego chce i potrzebuje, skłonnością do okłamywania wszystkich dookoła z sobą włącznie i naiwnością. A jej partner — swoją doskonałością pod każdym względem. Coś jakby wydawnictwo, które niegdyś słynęło z wartościowych pozycji, schodziło na psy.

Zastanawiam się, kto właściwie jest adresatem książki — fabuła i czarno-białość bohaterów sugerowałaby YA, ale IMO za dużo tu seksu dla nastolatków. Chociaż... Może to nie są takie białe lelije, jak mi się wydaje. 

Mimo narzekań prawdopodobnie sięgnę po następny tom (bo książka stanowi początek całej serii). Jak i wspomniany "Zmierzch", lekko się czyta i jednak zainteresowałam się, co wydarzy się w kolejnej części.

Nie zauważyłam usterek językowych.

piątek, 11 sierpnia 2023

"Trzeci klucz" — drugi wątek

Tytuł:           Trzeci klucz            
Tytuł oryginału: Sorgenfri               
Autor:           Jo Nesbø                
Tłumacz:         Iwona Zimnicka          
Wydawnictwo:     Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok 1. wydania:  2002                    

Czwarty tom cyklu o Harrym Hole. Tym razem akcja rozgrywa się głównie w Norwegii, chociaż od czasu do czasu Harry albo i ktoś inny wyskoczy na inny kontynent. Aha, ukochana Rakel siedzi w Moskwie i procesuje się o opiekę nad synem.

W książce przeplatają się dwa główne wątki: napady na banki (w tym pierwszy z serii połączony z zastrzeleniem zakładniczki) i śmierć pewnej kobiety. Problem w tym, że Harry odwiedził ją wieczorem, zanim skończyła z kulą w głowie, a potem urwał mu się film. Wolno i z oporami, ale wątki jakoś się zaczynają łączyć.

I bardzo dużo skopanego życia protagonisty. Ogólnie zaczynam odczuwać przesyt związany z osobistymi perypetiami Harry'ego. Ileż można czytać o jego problemie z alkoholem? Kobiety też specjalnie nie pomagają. Wydaje mi się, że gdyby Rakel siedziała w Oslo, detektyw zachowywałby się mądrzej. Niby szlachetny i niegłupi, a jakoś ciągle robi coś bez sensu.

Jak zwykle w tej serii — jest również coś odrobinę egzotycznego, jakiś leitmotiv dodający powieści kolorów. Tym razem padło na Romów, w książce nazywanych głównie Cyganami. 

Ważne role odgrywają kobiety. Oprócz nieobecnej Rakel jest jeszcze koleżanka z pracy (pod wieloma względami genialna, acz wyglądająca na zakompleksioną). No i początkowe zwłoki płci żeńskiej, sztuk dwie.

Trochę mi się mylili Waaler z Weberem. Zbyt podobne nazwiska, budzące niewiele skojarzeń z polskimi słowami.

Pod względem językowym — wyłapałam jedną literówkę. Była jeszcze jakaś usterka, ale nie zapisałam i zapomniałam, o co chodziło.

niedziela, 6 sierpnia 2023

"Tajemnice haremów" — o jednym haremie

Tytuł:          Tajemnice haremów     
Autor:          Jerzy Łątka           
Wydawnictwo:    Wydawnictwo Poznańskie
Rok 1. wydania: 1992                  

Tytuł obiecuje więcej, niż znalazło się w książce — ta właściwie opowiada o jednym, szczególnym haremie. Pierwsze rozdziały dostarczają bardziej ogólnych informacji (na przykład o żonach Mahometa). Potem już Autor koncentruje się na haremie w Topkapi (pałac w Stambule, w którym rezydował między innymi znany wielu ludziom z serialu Sulejman Wspaniały). Na końcu zamieścił kilka stron na temat sekularyzacji Turcji. Można wręcz odnieść wrażenie, że poza Imperium Osmańskim/Turcją ta instytucja była nieznana.

Łątka omawia różne aspekty życia w haremie: hierarchię kobiet, zwyczaje, eunuchów, święta, stroje i zabiegi upiększające... Od czasu do czasu przypomina, że w pozostałych haremach sytuacja wyglądała nieco inaczej, bo na przykład ich mieszkanki nie miały własnej łaźni, więc mogły się spotkać i poplotkować ze znajomymi w ogólnodostępnym przybytku albo nie musiały intrygować, by doprowadzić do śmierci synów innych kobiet.

Styl lekki, chociaż nie luzacki, ton bardziej gawędziarski niż popularnonaukowy. Autor wplata wiele arabskich (czy tureckich?) terminów, ale nie aż tak dużo, żeby się w nich pogubić. Na ogół na określenie tych rzeczowników, których w polskim nie ma: kyzłaraga (szef eunuchów), kadyna (żona władcy) itp. Zawarł również wiele cytatów z książek pisanych przez Polaków przebywających kiedyś w Stambule.

Na końcu pracy zamieszczono notę do drugiego wydania i nieco ponad dwie strony cytowanych źródeł. Brak słowniczka obcych terminów (a jednak by się przydał) oraz ilustracji. A przecież aż się prosi o barwne zdjęcia chociaż pałacu (obecnie muzeum), jeśli już nie kobiet w barwnych strojach.

Nie zauważyłam usterek językowych.

środa, 2 sierpnia 2023

"Ukąszenie pająka" — urban fantasy

Tytuł:           Ukąszenie pająka   
Tytuł oryginału: Spider's Bite      
Autor:           Jennifer Estep     
Tłumacz:         Ewa Spirydowicz    
Wydawnictwo:     Dwójka bez Sternika
Rok 1. wydania:  2010               

Początek długiego cyklu o zabójczyni i magii żywiołów. Urban fantasy, akcja rozgrywa się w amerykańskim miasteczku do cna przeżartym korupcją. Miasto o takiej nazwie istnieje, bodajże w Oregonie. Nie mam pojęcia, jak bardzo przypomina powieściową miejscowość. Czasy współczesne — bohaterowie posługują się mailami i telefonami komórkowymi.

Protagonistka to młoda dziewczyna, władająca magią płatna zabójczyni (hmmm, to już druga z rzędu, czyżby jakiś znak?). Realizuje jedno zlecenie, w nietypowym pośpiechu dostaje drugie i wtedy wszystko zaczyna się sypać… Reszta książki to już próba posklejania do kupy tych rzeczy, które się rozsypały i popsuły. Oraz romans z chyba jedynym uczciwym policjantem w okolicy. Bohaterka niby morduje ludzi, ale ma swoje zasady i można jej kibicować.

Kreacja świata o tyle interesująca, że zamiast klasycznej magii żywiołów mamy ludzi władających magią powietrza, ognia, lodu i kamienia. Oraz pomniejszymi kombinacjami powyższych, na przykład metalu. Ta magia ma oryginalne zastosowania — ktoś władający powietrzem może torturować ludzi, wpychając im pęcherzyki tlenu do organizmu, albo leczyć…

Fabuła wciąga (nieustające zagrożenie życia), więc czyta się szybko i przyjemnie. Tylko końcówka wydaje mi się nadmiernie przeciągnięta – za dużo opisów, jak jest już po wszystkim, a ludzie żyją szczęśliwie. OK, to budowanie punktu wyjścia do następnej książki, ale nie czuję się w pełni przekonana.

Nie zauważyłam usterek językowych.