piątek, 28 stycznia 2022

"Pierwszy śnieg" — obfitość podejrzanych

Tytuł:           Pierwszy śnieg          
Tytuł oryginału: Snømannen               
Autor:           Jo Nesbø                
Wydawnictwo:     Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok 1. wydania:  2007                    

Siódmy tom cyklu o Harrym Hole. To strasznie sponiewierany policjant — ukochana kobieta go zostawiła (chociaż czasem wraca na chwilę), wszyscy wiedzą, że jest alkoholikiem, ze dwa razy chcą go wywalić z roboty, fizycznie też nieźle obrywa... Cud, że facet jeszcze nie oszalał. Chociaż... Pewności nie ma.

Chyba bardziej podoba mi się oryginalny tytuł. Bałwan odgrywa większą rolę niż pierwszy śnieg. Ktoś morduje kobiety. Na ogół właśnie w pierwszym dniu zimy i zostawia w pobliżu bałwana. W różnych miejscowościach, raz na rok, czasami ciało nie zostaje znalezione, więc policja nieprędko odkrywa, że to nie są zwyczajne zaginięcia. Oczywiście morderca zostaje nazwany Bałwanem. Ciekawe, dlaczego polskie tłumaczenie jest inne. Być może poszło o to, że u nas "bałwan" ma wiele znaczeń?

Kandydatów na zbrodniarza nie brakuje — ludzie z różnych powodów coś tam próbują zachować w tajemnicy, zwłaszcza przed policją. Zazwyczaj robią to nieudolnie, skupiają na sobie podejrzenia, a w końcu dają się wrobić. Udało mi się dość wcześnie obstawić właściwą osobę, być może dlatego, że źle zinterpretowałam podpuchę. :-) Ale i tak czytało się szybko, końcówka trzymała w napięciu.

Kilka razy Autor podkreśla, że w Norwegii nie ma seryjnych morderców, że takie rzeczy to w Stanach, ale jednak po raz kolejny Harry mierzy się z tym problemem. Tym razem nie ma podróżowania po egzotycznych i ciepłych krajach, wszystko dzieje się o wiele bliżej domu.

Pojawia się nietypowe narzędzie zbrodni. Nie aż tak wredne i pomysłowe jak w Pancernym sercu, ale też potrafi wzbudzić dreszcze. A przecież to w gruncie rzeczy coś pożytecznego.

Nie zauważyłam wpadek językowych.

poniedziałek, 24 stycznia 2022

"Niegrzeczne księżniczki" — jak w tytule

Tytuł:           Niegrzeczne księżniczki 
Tytuł oryginału: Princeses Behaving Badly
Autor:           Linda McRobbie          
Wydawnictwo:     Wydawnictwo Znak        
Rok 1. wydania:  2013                    

Podtytuł: "Prawdziwe historie. Light". To zbiór kilkudziesięciu krótkich, około dziesięciostronicowych biografii księżniczek, które mocno odbiegały od baśniowego wyobrażenia ślicznej eleganckiej panienki w gorsecie i jasnej sukni. Historie bohaterek koncentrują się na ich niezwykłych przeżyciach i cechach.

Księżniczki zostały pogrupowane w siedem typów: wojowniczki, uzurpatorki, intrygantki, ocalone, imprezowiczki, ladacznice i wariatki (po kilka przykładów z każdego rodzaju). Chociaż Autorka nie trzyma się tego podziału kurczowo i czasami dodaje coś jakby poza głównym ciągiem książki. Cóż, może niektóre koronowane damy nie pozwalają się łatwo zaszufladkować...

Bohaterki pochodzą głównie z europejskich rodów panujących, ale zdarzają się również kobiety z innych kontynentów. Albo i takie, które nieraz zmieniały adres.

Książka napisana lekko, to z pewnością nie jest nudny wykład z mnóstwem przypisów. Niemalże przygodówki, samo gęste i najbardziej fascynujące dla ludzi na drugim końcu drabiny społecznej. Coś zbliżonego wagą do kolorowych pisemek.

Na końcu książki zamieszczono wybraną bibliografię, indeks oraz podziękowania. Nie ma ilustracji, tylko symboliczne rysunki na początku rozdziałów.

Z potknięć zauważyłam literówkę i "dwudziestu czterech" napisane łącznie.

piątek, 21 stycznia 2022

"Spętani przeznaczeniem" — space opera

Tytuł:           Spętani przeznaczeniem
Tytuł oryginału: The Fates Divide      
Autor:           Veronica Roth         
Wydawnictwo:     Wydawnictwo Jaguar    
Rok 1. wydania:  2018                  

Czułam się, jakbym oglądała operę mydlaną, tylko w sztafażu kosmicznym i to od połowy serialu. Mnóstwo postaci, narracja (czasami pierwszoosobowa, czasami trzecioosobowa) co rozdział skacze do jednego z wielu głównych bohaterów. Ci ludzie połączeni są całą siecią zależności, uczuć, pokrewieństw... Kochają się, nienawidzą, zwalczają, rywalizują, torturują, manipulują, dbają o siebie. Czasem nawet okazuje się, że z genami to niezupełnie tak, jak wszyscy dotąd myśleli. Dużo miejsca poświęcono ubiorom i egzotycznym roślinom (na ogół niebezpiecznym, nawet jeśli pożytecznym). Wypisz, wymaluj — film południowoamerykański.

Te emocje i problemy międzyludzkie grają pierwsze skrzypce. Owszem, główni bohaterowie odznaczają się różnymi "darami". Ktoś potrafi uspokoić innych, ktoś sprawić ból dotykiem, ktoś narzucić otoczeniu własną wolę (aż do samookaleczeń włącznie)... Ale te elementy fantastyczne wydają się zepchnięte na dalszy plan. Jakby zostały wyjaśnione w tych odcinkach, których akurat nie obejrzałam, a teraz wystarczy się do nich odwołać. Trochę wyglądają jak magia w fantasy służąca wyłącznie do tego, żeby armie mogły naparzać się bardziej widowiskowo.

Zdaje się, że przeczytałam drugi tom cyklu, ale skoro tej informacji nie ma nigdzie na okładce, to oczekuję, że historia będzie stanowić samodzielną powieść, a nie tylko kontynuację procesów zapoczątkowanych wcześniej.

Jeszcze słabiej wypada element "space". Niby są różne planety, ale nie widać dzielącej je przestrzeni. Podróże między nimi są błyskawiczne — tydzień to aż nadto, żeby dotrzeć do wroga i zdążyć coś zdziałać. Komunikacja jest natychmiastowa. Autorka w ogóle nie poświęca miejsca tym problemom. Tak, jakby postacie mieszkały na jednej planecie i w razie potrzeby mogły wsiąść do samochodu i pojechać, dokąd mają ochotę. Inny kontynent to dłuższa wyprawa, ale nic straszliwie skomplikowanego. Być może Roth sama ze sobą nie ustaliła, na jakiej przestrzeni rozgrywa się akcja — niekiedy mowa o Układzie Słonecznym (dużymi literami, więc jakby naszym), a niekiedy o całej galaktyce.

Gubiłam się w licznych bohaterach; nadal nie jestem pewna, po której stronie była Cyra, a po której Cisi. Asta i Akosa jakoś odróżniałam. Do tego mnóstwo nazw własnych — planety, imiona, narody, miasta, rośliny... Nawet jednostki czasu i odległości są obce. Po co określać coś analogicznego do lat mianem "pór"? Czy to taka proteza elementu fantastycznego?

Pod względem językowym też niektóre rzeczy mnie irytowały. Celownik od nazwy "Pitha" nie powinien brzmieć "Pitsze". Węgliki to rodzaj substancji chemicznych, a nie węgielki...

niedziela, 16 stycznia 2022

"Mózg Kennedy'ego" — amatorskie śledztwo

Tytuł:           Mózg Kennedy'ego  
Tytuł oryginału: Kennedys hjärna   
Autor:           Henning Mankell   
Wydawnictwo:     Wydawnictwo W.A.B.
Rok 1. wydania:  2005              

Archeolożka wracająca na chwilę między konferencją a wykopaliskami do ojczyzny znajduje zwłoki syna w jego mieszkaniu. Policja uznaje, że to było samobójstwo, ale matce coś się nie zgadza. Odnajduje byłego męża i razem próbują ustalić, jak i dlaczego zginęło ich dziecko. Chociaż przeważnie kobieta jest sama.

Śledztwo prowadzone przez nią jest strasznie amatorskie. Napędzane winem, snami i przekonaniem o własnej racji. Pozbawione analiz laboratoryjnych, zabezpieczenia i w ogóle całego zaplecza policyjnego. Bohaterka miota się po kilku kontynentach, dowiadując, że wcale nie znała syna. Ciekawe, skąd miała aż tyle pieniędzy na bilety, bo lata bez opamiętania. A i hotele na ogół proponują jej najdroższe. Niby jest to jakoś wyjaśnione, ale nie poczułam się przekonana.

Syn za życia nic jej nie mówił, ale po śmierci pozostawił łańcuszek tropów. Tu jakieś pliki, tam łatwa do odnalezienia kobieta, jeszcze gdzie indziej zostawiona u kogoś przesyłka. Wydaje mi się to wszystko mało wiarygodne. Albo ukrywa się informacje konsekwentnie, albo aranżuje jakiś zaufany sposób, żeby list z wyjaśnieniami trafił do właściwej osoby, bez narażania nikogo na niebezpieczeństwo, nerwy i nieliche koszty. A podczas poszukiwań trup ściele się na tyle gęsto, że aż znielubiłam zmarłego. Dziwnie egoistycznie wypadł, a podobno taki dobry z niego chłopiec był.

Przy okazji książka porusza ważny problem społeczny (nie chcę zdradzać jaki, bo wiązałoby się to ze spoilerami). Jako kryminał jest raczej irytująca, ale może skłonić do namysłu.

Nie zauważyłam wpadek językowych.

środa, 12 stycznia 2022

"Świat się chwieje" — wywiady

Tytuł:          Świat się chwieje  
Autor:          Grzegorz Sroczyński
Wydawnictwo:    Agora              
Rok 1. wydania: 2015               

Podtytuł: "20 rozmów o tym, co z nami dalej". Autor, natenczas dziennikarz "Wyborczej", przeprowadza dwadzieścia wywiadów z na ogół dość znanymi ludźmi; naukowcami (ekonomii i pokrewnych dziedzin), politykami, niegdysiejszymi działaczami "Solidarności", bogatymi i z różnych powodów ciekawymi ludźmi. Sami Polacy, rozmowy przeprowadzono mniej więcej w połowie minionej dekady.

Naukowcy biadolą, że świat zmierza ku katastrofie. Cóż, mogą mieć rację. Jedni bogaci bronią swoich wysokich dochodów bardziej zażarcie niż niepodległości, inni deklarują chęć płacenia wyższych podatków. Szlachetni świecą własnym przykładem.

Wywiady zostały pogrupowane w trzy (rewolucyjne) części: wolność, równość i braterstwo, ale tak naprawdę wszystkie krążą dookoła wspólnych tematów: rosnąca w Polsce i na świecie zachodnim nierówność dochodowa, wynikająca z nich krytyka neoliberalizmu, szukanie odpowiedzi, jak można temu zaradzić, możliwe skutki takiego rozziewu (wcześniej w historii już się podobnie zdarzało). Książka przekonująca, daje do myślenia.

Niekiedy w różnych wywiadach przewijają się te same wątki. Autorowi zdarza się zajmować w tych przypadkach nieco różne pozycje, jakby bawił się w advocatus diaboli. Niewykluczone, że taka już rola dziennikarza. A może to po prostu kwestia upływu czasu i coś, co najpierw jest zaskakującą nowinką, po roku czy dwóch może stać się wyświechtanym argumentem.

Lektura niewesoła i mało optymistyczna, ale ciekawa. Może trochę wystraszyć, może zachęcić do jakichś działań.

Z usterek językowych: pojawiły się "lata świetlne" jako miara czasu. Nie, wbrew pierwszemu członowi nazwy to jednostka długości.

sobota, 8 stycznia 2022

"Tajemnica godziny trzynastej" — interdyscyplinarnie

Tytuł:          Tajemnica godziny trzynastej
Autor:          Anna Kańtoch                
Tom:            3                           
Wydawnictwo:    Uroboros                    
Rok 1. wydania: 2018                        

Kontynuacja cyklu o Ninie Pankiewicz (poprzedni tom: "Tajemnica nawiedzonego lasu"), która obecnie nazywa się Marczak, chociaż jest jeszcze za młoda na ślub. Mieszanka młodzieżówki, urban fantasy, kryminału i powieści historycznej. Nina to nastolatka obdarzona nadzwyczajną zmyślnością i pewnym talentem magicznym. Z powodów wyjaśnionych (a właściwie powstałych) w drugim tomie nie może mieszkać z rodzicami. Interesuje się historią i ma skłonność do natykania się na tajemnice, które z lubością próbuje rozwikłać.

Akcja serii rozgrywa się kilka lat po zakończeniu II wojny światowej, w niewielkich miejscowościach, na ogół w czasie wakacji, na które przyjeżdża grupka dzieci połączonych wspólną tajemnicą. W tym świecie trafia się magia i pojawiają się aniołowie, którzy nie do końca są tym, za co się podają.

Tym razem trwają ferie zimowe, a grupka nastolatków została zawieziona do spokojnego miasteczka. Tam przechodzą szkolenie z różnych rodzajów walki. Na początku książki Nina budzi się w zniszczonej sali balowej, w sukience z innej epoki i nic nie pamięta. Nawet własnego imienia. Wkrótce okazuje się, że w miasteczku nikogo nie ma. Prawie nikogo.

Akcja toczy się dwutorowo —  na przemian jeden rozdział o aktualnych działaniach Niny i jeden o tych nieco wcześniejszych, od przyjazdu na ferie. Już wtedy Nina zorientowała się, że miasteczko przygotowuje się do czegoś dziwnego, i próbowała dowiedzieć się, co ma nastąpić. Śledztwo najpierw utrudnia fakt, że dorośli nie traktują poważnie czternastolatki, jej problemów i pytań, a potem ostry niedobór ludności w miasteczku.

Nie zauważyłam wpadek językowych.

wtorek, 4 stycznia 2022

"Damy Władysława Jagiełły" — jak w tytule

Tytuł:          Damy Władysława Jagiełły
Autor:          Kamil Janicki           
Wydawnictwo:    Wydawnictwo Literackie  
Rok 1. wydania: 2021                    

Nawet nie pamiętałam, że aż tyle ich było. Długo się Jagiełło musiał naczekać, aż któraś żona urodziła syna. Za to jak już chłopcy zaczęli przychodzić na świat... Ale książka doprowadzona jest tylko do pojawienia się następcy. Ciekawe, co spowodowało taką decyzję. Władysław zaliczył wprawdzie mniej połowic niż Henryk VIII, ale za to grzecznie czekał, aż każda kolejna umrze śmiercią naturalną.

Po raz kolejny widać, że bycie królową to wcale nie jest fucha marzeń. Żadna z przedstawionych na kartach książki małżonek nie wygląda na zadowoloną i spełnioną. Chyba najgorzej miała ta trzecia, podobno najbardziej kochana (czyli i miłość nie stanowi rozwiązania każdego problemu). Panowie polscy potrafiliby świętego sprowokować do przekleństw, ale i Jagiełło miał swoje za uszami. Wygląda na to, że jego żony nie żyły ani długo, ani szczęśliwie.

Pewną ciekawostkę stanowi spojrzenie na Zawiszę Czarnego. Tutaj nie wygląda jak rycerz bez skazy, szlachetny do przesady... Acz zalety niewątpliwie ma, może nawet liczne.

Chętnie poczytałabym więcej o tych kobietach — o ich życiu codziennym, aspiracjach, marzeniach, charakterach, nietypowych wydarzeniach na dworze... Ale rozumiem, że w zachowanych źródłach takich prywatnych zwierzeń brakuje.

Książkę zdobią reprodukcje obrazów i innych dzieł sztuki. Niektóre nawet kolorowe. Na końcu zamieszczono kilkadziesiąt stron przypisów, notatkę od Autora, wybraną bibliografię, spis ilustracji oraz indeks nazwisk.

Trafiają się usterki językowe: "w wieku XIV, a zwłaszcza XV", ale nie zauważyłam ich wiele.