czwartek, 19 listopada 2015

"Ekonofizyka" — sztuka dla sztuki

Tytuł:             Ekonofizyka. Wprowadzenie                    
Tytuł oryginału  An Introduction to Econophysics. Correlations
                   and Complexity in Finance                    
Autorzy:           Rosario N. Mantegna, H. Eugene Stanley       
Wydawnictwo:       PWN                                          
Rok 1. wydania:    1995                                         

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Autorzy nie tyle chcieli podzielić się z kimś wiedzą, co potrzebowali publikacji. Kiedyś próbowałam pisać zmatematyzowany artykuł bez pełnego zrozumienia źródeł, z których korzystałam. Wychodziło coś podobnego — dużo wzorów, dużo żargonu, żeby nikt nie ośmielił się podejrzewać, że tak naprawdę to w ogóle nie znam tematu.

Język bardzo zmatematyzowany, pełen wyrażeń statystycznych, które — jak uważam — nie zostały wystarczająco wyjaśnione. Powtórzenie sztywnej formułki to nie tłumaczenie.

Dużo wzorów. Z ciekawości przejrzałam pięćdziesiąt środkowych stron tekstu (od 50 do 99). Dwadzieścia sześć nie miało ani jednej wyśrodkowanej i obdarzonej numerem formuły matematycznej. Z tych dwudziestu sześciu tylko trzy nie zawierały rysunku lub tabeli na co najmniej pół strony ani nie stanowiły kończącego rozdział akapitu, pod którym ziałaby biała pustka. Czyli na około jedną trzecią książki znalazłam tylko trzy przypadki, w których czytelnik dostaje co najmniej pół strony nieprzerywanego tekstu.

Nie znaczy to, że mam coś przeciwko obrazkom. Wprost przeciwnie — jeśli są przejrzyste i dobrze opisane, znakomicie ułatwiają zrozumienie przekazu. Tylko że ilustracje zamieszczone w książce zazwyczaj nie spełniały tych warunków. Dla przykładu, podpis pod rysunkiem 5.8 ze strony 58, podaję w całości: "Średnia godzinowa aktywność ogólnoświatowego rynku walutowego. Podobnie jak na rys. 5.7, wyraźnie widać cykle dziennej aktywności. Trzy największe maksima odnoszą się do aktywności trzech największych regionów gospodarczych świata: Ameryki, Azji oraz Europy. (Dane zaczerpnięto z pracy [41])." Na wykresie podpisano osie; poziomą — czas [h], pionową — średnia aktywność. Czas zmienia się od 0 do 168, aktywność od 0 do 4. OK, widać cykliczność. Ale że 168 godzin daje tydzień, muszę już sobie sama dośpiewać. To akurat łatwo wyliczyć, nie ma problemu. Ale czym mierzy się aktywność? Ilością transakcji? Mało prawdopodobne, kantor w dobrym punkcie zawiera ich więcej niż cztery na godzinę. Czyli zapewne wolumen obrotu. Miliony, miliardy czy jeszcze więcej? Dolarów, funtów, jenów? Jaki okres wzięto, aby wyliczyć ten "średni" tydzień? W której strefie czasowej zaczyna się analizowany tydzień? To już pozostanie słodkimi tajemnicami Montegny i Stanleya, a może nawet autorów dzieła numer 41 w bibliografii.

Tuż poniżej schemat: przerywana pozioma linia, na niej kropki, rozmieszone w regularnych odstępach i podpisane: i-1, i, i+1... aż do i+6. Podpis: "Schematyczna ilustracja dokonywanych kolejno transakcji w jednostkach transakcyjnych". No to wyjaśnili. Przynajmniej zyskałam pewność, że do książki o ekonofizyce nie zaplątała się linia metra w rodzinnym mieście któregoś z Autorów.

Niekiedy jeszcze Autorzy pokazują na rysunku coś, o czym twierdzą, że jest prawdopodobieństwem, ale co osiąga wartości powyżej jedynki. Nawet dwadzieścia potrafi przekroczyć! I jak ja mam to interpretować?

Jeśli ktoś nie wiedział, czym właściwie zajmuje się ekonofizyka, to podczas lektury książki się nie dowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz